Sesje
Witamy z powrotem!
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Sesje Strona Główna
->
Śródziemie
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Shout Box
----------------
Shout Box
Nasze forum
----------------
Regulamin
Nasze forum
Avatary i sigi
Koalicje
----------------
Koalicje (bez skojarzeń :D )
Sesje
----------------
Co to jest sesja?
Galaktyka
Forgotten Realms
Śródziemie
Warhammer
Świat Mroku
Planescape
Inne
Nasz własny świat
----------------
Stwórzmy nasz własny świat
O wszystkim innym
----------------
Offtopic
Książki
Filmy
Muzyka
Komiksy
Gry
Zwoje
Humor
Nasz kochany, piękny kraj
Wyżyj się!
Wir Chaosu
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Silent
Wysłany: Wto 20:12, 27 Cze 2006
Temat postu:
Roland dość sceptycznie podchodził do wspinaczki. Był podróznikiem i człowiekiem lasu, ale nigdy nie był kretem, który szwęda się po lasach. {Gdyby nie okolicznosci, to nie wszedłbym tam}. Mimo objeckji zszedł na dół. Na dole było strasznie duszno. Zobaczył maga i ucieszył się, że jednak żyje.
- Nie wiem jak wy. Ale ja nie zamierzam tu kiblować. Wszyscy są szcześliwi, zdrowi więc możemy się stąd zmywać. Raz, że pogoda się poprawia. Dwa, ze jesteśmy blisko celu. Trzy, że przydałoby się znaleźć miejsce na nocleg. Cztery, że śmierdzi tu orkami. W normalnych warunkach zaczekałbym na nich. Jednak jest nas tylko troje i kolega - wskazał na elfa - jest raczej nie przygotowany do walki. Radzę się stąd zabierać. - Skończywszy swój monolog zaczął się wspinać ku górze.
Gorn
Wysłany: Wto 18:47, 27 Cze 2006
Temat postu:
Landriela (właśnie, że jestem) zobaczyła coś w rodzaju uchwytów po bokach dziury.
-Idziesz?! - krzykneła na Dunedaina.
Po chwili zręcznie schodziła już na dół. Nie które uchwyty musiała wygrzebywać, ale wędrówka w sumie trwała krótko. Im bardziej w dół tym robiło się cieplej. Zeskoczyła na dno dziury z wysokości około 5 metrów. Tu było już wręcz gorąco. Jej oczy musiały chwile przyzwyczajać się do zmiany oświetlenia. Gdy wszystko widziała już w miarę wyraźnie podeszła do elfa. {A więc tu jesteś...}
- Nic ci się nie stało? - zapytała z obawą w głosie ponieważ Elrond kazał jej go pilnować.
-Leć i patrz czy ktoś się nie zbliża - mruknęła do sokoła który powoli wzbił się w powietrze. Elfka podeszła do maga i pomogła mu wstać
-Nic ci się nie stało? - powtórzyła
Nathan
Wysłany: Wto 16:27, 27 Cze 2006
Temat postu:
Landariela spojrzała ostrożnie w dziurę. Jej elfi wzrok z łatwością dostrzegł leżącego dwadzieścia metrów niżej maga. Zobaczyła też coś gorszego - leżące wszędzie szkielety, wyglądające na bardzo stare. Do tego w powietrzu wychodzącym z tunelu można było poczuć kwaśny smród orków.
-On chyba żyje - powiedziała elfka - Ale musimy mu jakoś pomóc.
Zamieć zaczyna słabnąć, ale widoczność nadal jest ograniczona. Roland zaważa, że ściany tunelu mają coś w rodzaju uchwytów po których możnaby zejść.
Silent
Wysłany: Pon 19:24, 26 Cze 2006
Temat postu:
Roland rozejrzał się po okolicy. Nigdzie nie dostrzegał maga. Landariela też nic nie widziała. Cofnęli się i wypatrywali elfa. Nagle Roland dostrzegł jedyny przedimiot, który nie był zasypany. {Tu był}. Sprawdził śnieg i zbadał ślady. Mało co było widać. Oddalił się nieco i uklęknął. Zaczął sprawdzac śnieg rękoma. Doszedł do miejsca, w którym śnieg stawiał bardzo mały opór. Nadusił mocniej i o mało co nie wpadł do dziury. {(jestem debilem) Mać!} Spojrzał w dól lecz było tak głęboko, że nic nie widział. Nie miał pochodni, aby rzucić w dół. Zręsztą i tak wątpił, aby to dało jakiś efekt. Poza tym jeśli Ellengiewirth spadł i uchronił się przed śmiercia ogień mógł go poparzyć, jeśli tam leżał. Zebrał się w końcu i powiedział do Landarieli
- Wiesz może co możemy zrobić? Mi jakoś pomysły do głowy nie przychodzą.
P.S. Gorna jak nie było tak nie ma. Proszę więc Nathana, aby pokierował Landarielą.
Chrx
Wysłany: Pon 13:51, 26 Cze 2006
Temat postu:
W tym momencie mag faktycznie przeraził się. Wreszcie zdał sobie sprawę z własnej bezradności. Snieg i ogólne temperatura powietrza nie dawały mu żadnych szans na wykrzesanie najmniejszej kulki ognia, a wiatr wokół był zbyt silny i z każdą chwilą rosnący by można było objąć nad nim kontrolę. Spojrzał ze zgrozą w niebo. <Ściemnia się? Oczywiście... Bo ci uwierzę. Niebo jest takiego samego koloru jak były dwie, trzy i cztery godziny temu. Białe od śniegu. Coraz zimniej, coraz mniej widać przez te zaspy. W ten sposób nigdy nie dotrzemy do Lorien. A orki? Równie dobrze mogą nas dopaść w jaskini jak tu, na dworze.> Przystanął. Oparł się o wystający z ziemi kawałek drewna. <Nie... To niemożliwe. Nie mogę w ten sposób umrzeć. Nie mogę zawieść. Nie.... > Wtem zrozumiał coś dziwnego. Co kawałek drewna wbity w ziemię robi tu, pośrodku lodowego pustkowia? Zaczął szybko odgarniać białą perzynę z tego co było pod nią. Powoli, ale metodycznie ukazał mu się... <Drogowskaz... Kto jest na tyle głupi żeby stawiać w takim miejscu drogowskaz? > Pochyliłsię żeby zobaczyć co jest na nim napisane. Na górnej części skierowanej na południowy wschód ledwo udało mu się odczytać litery układające sie na napis: Lorien.
- To wiem.- mruknął do siebie. Przyjrzał się jeszcze trochę znakowi i zobaczył małą strzałkę skierowaną w dół. A na niej dziwny napis. Na tyle zamazany, że nawety jego bystre oczy nie mogły go odczytać. Pochylił się jeszcze bardziej co spowodowało jego upadek. Wszagże był na śliskim i wilgotnym od śniegu terenie. Ale to co stało się potem długio jeszcze wspominał jako najbardziej przerażające zdarzenie jego życia. Upadając na śnieg musiał naruszyś jego delikatną strukturę co ostatecznie doprowadziło do zapadnięcia się pod rzeczony śnieg. Gdyby tylko pod nim była ziemia... W jednym momencie poczuł, że spada... Spadał.. Spadał... Spadał... Zwały śniegu spadały obok niego. W ostatnim porywie nadzieji przed uderzeniem w ziemię przy pomocy magii wiatru udało mu się uformować ze śniegu kulę i umieścić ją pod sobą. Spadł prosto na nią. Głuchy odgłos uniósł się po ogromnym korytarzu. Leżał na kamieniach, a wysoko nad nim widać było otwór, pośpiesznie zamykany przez spadający nań śnieg. Nikłe śnieżne światło z góry było coraz mniej widoczne. Zdał sobie sprawę, żę całą drogę w dół krzyczał jak zarzynany, więc w obawie przed ewentualnym mieszkańcem jaskini czy też tego do czego spadł czym prędzej zamilkł. Zapalił na chwilę słaby płomień. Zobaczył korytarz, z jednej strony ciągnący się długo w dół i w dół, a z drugiej jakiś czas prosto po czym dzieląc się na dwie odnogi. Śnieg zupełnie zatkał otwór w górze. Przerażenie odebrało elfowi głos. Był w pułapce. Zdany tylko na siebie. Sam.
Z nadmiaru wydarzeń zemdlał...
P. S. Trzeba było rozruszać tę sesję! Nie można cały czas błąkać się po zaspach! Proszę MGa o nie kasowanie mojej inicjatywy. To powinno wzbogacić i uciekawić sesję.
P. S.2 Ciekawe jak odnajdziecie waszego maga w Morii... Oj, narobiłem wam kłopotów... Hah. Ale o to chodzi...
Silent
Wysłany: Nie 19:03, 25 Cze 2006
Temat postu:
- Czekajcie. Przygotujcie się na niespodzianekę - Dostrzegłszy dziwne miny towarzyszy odpowiedział - tu sa ślady orków lub goblinów. Śnieg przysypał je nieco i cieżko to określi co tu jest. Mimo wszystko powinniśmy mieć sie na baczności. Rozejrzał się dookoła. Spojrzał na ledwo dostrzegalne niebo - Powoli się sciemnia. Znajdźmy lepiej jakieś suche miejsce na nocleg. - Powiedziawszy to udal ruszył na poszukiwania jaskini.
Nathan
Wysłany: Nie 11:20, 25 Cze 2006
Temat postu:
Dookoła wszystkie dźwięki zagłusza wycie wiatru. Gęsty, wirujący w powietrzu śnieg ogranocza widocznośćdo kilku metrów.
Rolandowi udaje się zauwarzyć ledwo widoczne na śniegu ślady małej grupy goblinów lub orków (ciężko rozpoznać).
Lodowaty wiatr przeszywa was do szpiku kości. Zdaje się wam, że coś olbrzymiego przeleciało nad waszymi głowami w stronę Rivendell. Dookoła szaleje zamieć.
Silent
Wysłany: Pią 18:45, 23 Cze 2006
Temat postu:
Usłyszawszy to Roland wściekłym wzrokiem patrzącym na elfy powiedział:
- Oczywiście. Koń normalnie podbiegł by do mnie. Dawałby mi znaki, gdyby było mu zimno. Tu coś jakby go zaatakowało. Jestem przekonany, że były to stwory z Dol Galdur. Mogą być pewni, ze nikt nie przeżyje.
Powiedziawszy to przyspieszył rozglądając się i nasłuchując, czy to co zabiło konie nie zbliża się do nich.
Chrx
Wysłany: Pią 12:53, 23 Cze 2006
Temat postu:
Ani Dunedain, ani Landriela nie wiedzieli co się działo w duszy maga. A działo się wiele. Obudził się on od razu, gdy tylko człowiek ogłosił pobudkę. Już wtedy coś, jakieś przeczucie powiedziało mu, że stało się coś złego. Poprzedniego wieczoru był tak zajęty myślami o burzy i o swojej powoli zanikającej mocy, że nie zwracał uwagi na swego konia. Myślał, że został wprowadzony do jaskini i gdy raz sobie o nim przypomniał uznał, że śpi gdzieś w ciemnym kącie. Krzyk i zdziwienie Landrieli wyrwały go z tej retrospekcji dnia poprzedniego. Wstał i poszedł sprawdzić co się dzieje na zewnątrz. U wyjścia z jaskini zdał sobie sprawę z tego co się stało z jego koniem. W nagłym porywie zdziwienia zmieszanym z bólem po utracie przyjaciela i nutką goryczy upadł na zimny, wilgotny mech jaskini. Zemdlał.
Dunedain w swym bólu i złości na własną niemoc w tej sytuacji zajęty rozpaczaniem po śmierci towarzysza nie zauważył, że mag zmienił miejsce pobytu. Zobaczył tylko, że leży na ziemi, a to utwierdziło go tylko w przekonaniu, że śpi i w ogóle nie zwraca uwagi na JEGO problemy. Gdy odszedł mag jeszcze jakiś czas leżał. Kiedy się zbudził towarzyszy już nie było. Wstał. Otarł łzę i powolnie udał się do miejsca spoczynku swego rumaka. Pochylił się powoli nad skutym lodem ścierwem i jednym ruchem rozmroził konia. A raczej to co z konia zostało. Po chwili spopielił go zupełnie i wypowiadając jakieś dziwne słowa wrzucił jego prochy do małego naczynia. Tak samo postąpił z ciałem rumaka dunedaina. Po tych dziwnych działaniach powiedział z wolna:
- Reinolednoirrze! Dzielny towarzyszu, który byłeś ze mną w doli i niedoli przez te kilka lat, wybacz mi, że o tobie zapomniałem, ja co niegodny jestem już miana elfa- przyjaciela lasów. Wybacz mi to, że skazałem cię na śmierć w bólu i powolności miast tej która była ci sądzona- śmierci w walce. Liczę, że zrozumiesz moje roztargnienie i przebaczysz mi to, że zostawiłem cię z twych ostatnich godzinach. Wiem, że cieszyłbyś się z tego, że mógłbyś mi się przydać nawet po śmierci, więc wezmę z sobą twe prochy. Nie wiem czy do czegoś jeszcze mogą mi się przydać, ale będę o tobie pamiętał, wierny towarzyszu. Zawsze....
Po tych słowach stał chwilę w śnieżycy, a dwie wielkie łzy spłynęły mu po policzkach i zmieniły się w kostki lodu nim jeszcze dotknęły ziemi.
Odwrócił się w stronę w którą poszła reszta wyprawy i zaczął iść po ich śladach. W ten sposób dotarł do wściekłego na cały świat człowieka i podirytowanej elfki. Z dala spojrzał tę parę niknącą we mgle i uznał, że jeżeli mają przeżyć w tej śnieżycy bez koni powinni współpracować, a nie obwiniać się nawzajem. Przyśpieszył kroku i zwrócił się do elfki idącej nieco z boku za Dunedainem:
- Czy nie zauważyłaś czasem czegoś dziwnego w trupach tych koni? Roland był zbyt zły i smutny by to zauważyć, ale liczę, że twemu wzrokowi to nie uszło...
P.S. Gorn, Magi. Dlaczego piszecie, że śpię w jaskini? Równie dobrze mogłem wtedy stać tuż za wami! To jest ingerencja w drugiego gracza!
Gorn
Wysłany: Czw 14:28, 22 Cze 2006
Temat postu:
Elfka ruszyła za Dunedainem. Nie odzywała się świadoma bólu mężczyzny. Pozatym miała o czym myśleć. Zastanawiały ją te rany u koni.
-Idziesz?!- zawołała do elfa.
Przygnębiona i zmęczona ruszyła za Dunedainem. Po chwili dogoniła go i szła obok niego.
Silent
Wysłany: Nie 20:30, 18 Cze 2006
Temat postu:
- ALE ZE MNIE IDIOTA - Wrzasnął wojownik. - Vero, mój kochany Vero. - pochylał się nad ciemniejszą bryłą i płakał, płakał jak dziecko - Obiecuje, że zniszcze Dol Galdur. Nikt się nie oprze przed gniewem wojownika z północy. - Ruszył do środka jaskini. Kiedy wszedł zawołał do maga - WSTAWAJ. Nie czekam za Tobą już. Ja i Landariela idziemy. - Mówiąc to podszedł do elfki i skinął głową. Po drodze zabrał plecak i owinął się kolejnym już kocem. Ruszył przed siebie, w zamieć.
Nathan
Wysłany: Nie 15:53, 18 Cze 2006
Temat postu:
Konie leżą zamarźnięte, wokół nich utworzyły się małe zaspy. Landriela zauwarza na ich brzuchach zadrapania. Wokół martwych zwierząt widać małe kałuże zamarźniętej krwi.
Mimo iż wydaje się to niemożliwe wiatr przybiera na sile.
Gorn
Wysłany: Czw 16:32, 15 Cze 2006
Temat postu:
(off: będe złośliwy)
-Już wsataje, już wsataje.
Landriela nie śpiesząc się zbytnio wsatała. Zdążyła zobaczyć wychodzącego z jaskini Dunedaina. Postanowiła pójść za nim. Potrząsneła jeszcze tylko elfem, by wsatał i wyszła z miejca ich spania. Na zewnątrz panowała (ciągle) zamieć. Podeszła do człowieka. Zobaczyła, że siodła bryły lodu, będące kiedyś ich końmi.
-Kto do jasnej cholery zostawił te konie na noc w śnieżycy?!
Silent
Wysłany: Czw 15:19, 15 Cze 2006
Temat postu:
- WSATWAC. KONIEC SPANIA. - krzyknął Roland aby obudzić towarzyszy. Cały się spakował. Jednak śnieżyca dalej panowała na zewnątrz. - Ruszajcie się szybko, nie mamy juz za dużo czasu. NIedługo będzie bardzo ciężko przedostać sie przez góry. Ja wychodzę przygotować konie do drogi.
Podszedł do wyjścia, zabrał koc, który osłaniał wejście. Kiedy tylko zabrał prowizoryczne drzwi, śnieg dostał się do środka. Wyszedł na zawnątrz i zaczął siodłać konie.
Chrx
Wysłany: Nie 12:32, 11 Cze 2006
Temat postu:
Ellengiewirh o czasu, gdy Dunedain zatarasował wyjście spał dwie godziny. Spał? Raczej wyglądał jakby spał. Tak na prawdę bardzo intensywnie o czymś myślał. W końcu, gdy minęło jeszcze 15 minut wstał i pod pretekstem sprawdzenia czy śnieżyca już się nie uspokoiła, wyszedł na zewnątrz. Mroźny wiatr dął w niego z cała siłą, a już nie płatki, a całe kule śniegu sypały się prosto na niego. Elf jednak stanął i z ogiem w oczach zaczął coś mamrotać pod nosem. Wiatr zaczął bardzo powoli się uspokajać, ale po chwili znów wiał równie silnie jak wcześniej, a Ellengiewirh wywrócił sie na ziemię. Burza broniła się zawzięcie przed jej okiełznaniem. Pięć razy mag ponawiał próbę zwalczenia wichru. Bezskutecznie. Przygnębiony i wyczerpany wrócił do groty. Położył się w końcie jaskini i zaczął myśleć: <Znowu. Znowu się nie udało. To się robi coraz bardziej denerwujące. Kiedyś zatrzymałbym ten wiatr ot tak, pstryknięciem palcami. Co prawda tyko na chwilę, ale zawsze to coś. A teraz? .... Ech! Byle szybko wyjść z tej śnieżycy i dotrzeć do Tajemnej Groty Eldarów. Już pora by powróciła do mnie starożytna magia elfów.> Z tą myślą czarodziej zatonął w błogich objęciach snu...
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001 phpBB Group
Chronicles phpBB2 theme by
Jakob Persson
(
http://www.eddingschronicles.com
). Stone textures by
Patty Herford
.
Regulamin