Lonely Wolf |
Wysłany: Czw 22:08, 18 Maj 2006 Temat postu: Arykuł zapożyczony^^ |
|
1. Wstęp: Wampir, jaki jest, (nie) każdy widzi.
Napiłabyś się z 0,5 l ciepłej krwi - może być i świńska - to też byś cierpiała.
Zasłyszane od przyjaciela.
Pięć lat temu, jako świeżo mianowany magister etnologii i antropologii kultury, specjalność: kultura popularna, postanowiłam zrobić na Krakonie prelekcję o wampirach. Zadanie wydawało się dosyć proste. Poszłam do biblioteki, przeczytałam odpowiednie książki na temat wierzeń ludowych, pogrzebałam w Internecie, sięgnęłam po opracowania etnologów i literaturoznawców, zahaczyłam o archeologię i historię. Materiału było sporo. Polska demonologia ludowa pełna jest istot, które w taki czy inny sposób pozbawiają ludzi energii życiowej. Pomyślałam, że to będzie naprawdę fajna prelekcja.
Na swoje usprawiedliwienie dodam, że ze Światem Mroku zetknęłam się po raz pierwszy pół roku wcześniej, kiedy to szukając materiałów do pracy magisterskiej trafiłam do Drugiej Ery, poznańskiego klubu miłośników fantastyki. O tym, że istnieje RPG wiedziałam już wcześniej, ale zaliczałam się raczej do kręgu „czytaczy” - do tego nie jeździłam na konwenty. Świat Mroku objawił mi się w postaci podręcznika do Maga i kilkorga szurniętych miłośników Wilkołaka. Dość nietypowy początek. Na pierwszej w życiu sesji w Wampira zasnęłam. Ale doceniłam wysiłek, jaki włożono w stworzenie spójnego świata, umiejętnie przetwarzając tradycję i historię. To właśnie zabawę konwencją, odwołania do istniejących źródeł oraz kanonu pop-kulturowych wizerunków uznałam za największą siłę tego systemu. Doskonała rozrywka. W życiu nie czytałam lepszego pastiszu...
Żeby było bardziej naukowo, do prelekcji na K2K opracowałam ze współprelegentem ankietę. Czy też – pseudoankietę (nikt nie zamierzał jej publikować). Składała się z pięciu prostych pytań.
1. Podaj najbardziej podstawową cechę wampira (jedną).
2. Jak można zabić wampira? (kilka sposobów)
3. Skąd się wzięły wampiry?
4. W jaki sposób powstaje wampir?
5. Opisz wampira.
Wydawało mi się wtedy, że odpowiedzi na te pytania są jednoznaczne i wyglądać będą mniej więcej tak:
1. Pije krew.
2. Wbijając kołek w serce.
3. Z lęku przed niewyjaśnionym.
4. To zależy, gdzie.
5. Z podań ludowych czy z filmu?
O, naiwności niewinnego antropologa...
Że będzie trudno, zorientowałam się wchodząc na salę. Przez chwilę miałam wrażenie, że pomyliłam drzwi i znalazłam się na planie amatorskiej wersji Balu wampirów Polańskiego. Jeden ze słuchaczy odziany był nawet w czarną pelerynę podbitą czerwonym poliestrem. Co więcej, większość patrzyła na mnie ze źle skrywana niechęcią. A ja nawet nie otworzyłam ust.
Nigdy wcześniej nie słyszałam o Polskim Elizjum Świata Mroku. Teraz już wiem, że są szybsze i łatwiejsze metody popełniania samobójstwa, niż opowiadanie PESMowi o tym, skąd naprawdę wzięły się wampiry.
Ankiety zostały rozdane. Wypełnione. Zebrane. Część zaginęła podczas trzech przeprowadzek. Jednak te, które ocalały do dziś wzbudzają we mnie zachwyt połączony z zabobonnym lękiem.
Odpowiedź na pierwsze pytanie była dość podobna: podstawową cechą wampira jest to, że pije krew. Dobrze, pomyślałam, wierzenia ludowe górą. Co prawda kilka osób przebąkiwało coś na temat nieśmiertelności czy cierpienia, ale postanowiłam nie zwracać na te wypowiedzi uwagi.
Z drugą też nie było specjalnych problemów. Wampira można zabić: osikowym kołkiem wbitym w serce, za pomocą ognia, wystawiając go na działanie promieni słonecznych, lub obcinając głowę. Aczkolwiek jeden z ankietowanych wysunął supozycję, iż wampira zabija się: „oddechem (smoka), lusterkiem (jak wampir jest Nosferatu, to umrze na swój widok)”. Do dziś zastanawiam się, czy chodziło o to, że oddech smoka jest ognisty, czy też zwierzę to zionie np. zapachem czosnku. Nad Nosferatu przeszłam do porządku dziennego. Klaus Kinsky rzeczywiście był w filmie Herzoga bardzo brzydki.
Zwątpiłam przy odpowiedzi na pytanie trzecie.
Przeważająca część respondentów twierdziła, że wampiry wzięły się od Kaina. Tego Kaina – wegetarianina, który zabił swego brata Abla w ataku zazdrości, po czym został wygnany do ziemi Nod na wschód od Edenu. Biorąc pod uwagę, że w Biblii nie pojawiają się motywy wampiryczne, odpowiedzi te były dla mnie sporym zaskoczeniem.
Równie dużym okazała się odpowiedź na pytanie czwarte – otóż, wampirem można zostać poprzez „wzajemne wypicie sobie krwi”. W praktyce – wampir wypija krew ofiary, po czym poi ją swoją. Oczywiście, nie po raz pierwszy spotkałam się z taką koncepcją powstania wampira, jednak jest ona stosunkowo nowa – pierwszy raz pojawia się w romantyzmie – i sądziłam, że marginalna.
Odmówiłam w duszy krótką modlitwę do patrona antropologów, Bronisława Malinowskiego, który w imię rozwoju nauki cierpiał wśród dzikich i przeszłam do pytania piątego. Pierwsza odpowiedź, jaką przeczytałam, do dziś bawi mnie do łez. „Wygląda jak śmiertelnik (najczęściej). Cierpi tylko bardziej niż człowiek. Nawet nie wiemy kiedy ich mijamy” (interpunkcja oryginalna).
Z udzielonych przez ankietowanych odpowiedzi można stworzyć taki oto portret pamięciowy wampira: jest wysoki, szczupły, blady, atrakcyjny, nosi czarne odzienie, ma długie kły i paznokcie, kiedy zdejmie niebieskie okulary, jego oczy błyszczą nienaturalnie. I cierpi.
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam prelekcję. W połowie poderwała się z krzesła jakaś odziana w czerń dzieweczka i wysokim głosem zapytała, dlaczego gadamy takie bzdury i kiedy wreszcie powiemy, że ten wampir tak cierpi? Odpowiedź, jakiej udzieliłam, nie nadaje się do druku. Przed linczem ochronili mnie trzej zaprzyjaźnieni członkowie Drugiej Ery.
No cóż – na swoje usprawiedliwienie mogę jedynie rzec, że popełniłam podstawowy błąd każdego młodego antropologa wyruszającego w teren – dokonałam interpretacji adaptacyjnej. Założyłam, że słuchacze będą mieli podobne do moich doświadczenia i przemyślenia. I nie siląc się na eufemizmy - że będą normalni. Myślałam, że w podręczniku do Wampira: Maskarady zachwyca ich to samo, co mnie – pastisz i doskonała zabawa.
Skąd takie olbrzymie wzajemne niezrozumienie? Można oczywiście uprościć i stwierdzić, że to dlatego, iż system został przygotowany dla odpowiedniej publiczności, do której ja się nie zaliczałam, gdyż nie byłam już cierpiącą nastolatką. Ale na sali byli ludzie niewiele młodsi ode mnie – średnia wieku wynosiła około dwudziestu lat – a jednak im słowo „wampir” kojarzyło się z zupełnie innym zestawem pojęć. Krwiopijca był romantycznym obiektem pożądania, a wiedzę o nim czerpali nie z książek typu Demonologia ludowa, a z mediów. Ja, zahaczywszy pierwszymi latami życia o PRL pamiętałam, że słowo „wampir”, jeśli już się w nich pojawiało, to w specyficznym kontekście: w latach siedemdziesiątych i na początku osiemdziesiątych tym mianem określano w Polsce przestępców seksualnych, zazwyczaj seryjnych gwałcicieli. Od czasu do czasu gazety, radio i telewizja donosiły, że „wampir znów grasuje”. I tak w roku 1975, kiedy Anne Rice pisała Wywiad z wampirem, w Polsce odbywał się proces Zdzisława Marchwickiego, nazwanego „wampirem z Zagłębia”, domniemanego seryjnego mordercy kobiet. Kiedy na Zachodzie rodził się styl New Romantic, u nas był akurat sam środek stanu wojennego. W fantastyce dominował Lem i political fiction, a słowo „horror” kojarzyło się z kolejką po drugie wydanie Władcy Pierścieni.
To był prawdziwy Świat Mroku.
Na to, by wampiry wdarły się do polskiej kultury popularnej trzeba było poczekać do upadku PRL-u. Dorosło wtedy pokolenie, które bardzo chciało cierpieć, a nie mogło już cierpieć za Wolną Ojczyznę, gdyż takową wywalczyli ich ojcowie i starsi bracia. Na szczęście wolny rynek księgarski umożliwił wydanie i Wywiadu z wampirem, i podręczników do Świata Mroku, i nawet Draculi Brama Stokera. Niestety – ta ostatnia pozycja okazała się pomyłką. Wampir nie cierpiał w niej wystarczająco spektakularnie. Ba – nie cierpiał wcale. Utożsamianie się z Vladem Tepesem Draculą odpadało. Ale nie można narzekać – ci, którzy nie chcieli cierpieć, za to znali się trochę na fantastyce zapłakali ze szczęścia, bo mogli przeczytać wreszcie klasyczne pozycje gatunku.
Nie wzięli jednak pod uwagę, że niektórzy czytają tylko podręczniki do RPG. I biorą to, co w nich zapisano, za prawdę objawioną i jedynie słuszną. Jak wiadomo, każda nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. Można oczywiście pochylić się ze zrozumieniem nad wykorzystanymi przez marketingowców z White Wolfa zagubionymi dziećmi, szukającymi własnej tożsamości i uznać, że mylą się osoby, przywiązane w sposób dość ograniczony do poglądów, które należy przewartościować. Być może rzeczywiście wampiry pochodzą od Kaina, jak chce Mark Rein-Hagen i jego współpracownicy, którzy odkopali w studzience ściekowej w Chicago manuskrypty prawdziwej Księgi Nod, ukryte tam cztery tysiące lat temu przez któregoś z synów Noego. Można też udać, że zjawisko gwałtownego przewartościowywania pojęć oraz rozproszenia wiarygodności źródeł wiedzy nie istnieje i wszyscy czerpią informacje z tych samych mediów, co dwadzieścia czy sto lat temu. Oczywiście, ani jedno postępowanie, ani drugie nie ma sensu – nie można bowiem brać umiejętnego, postmodernistycznego przetworzenia mitów i wierzeń ludowych za prawdę, ale też nie można udawać, że kultura popularna czy masowa nie zawłaszcza tychże mitów i nie wykorzystuje ich dla swoich celów. Można za to apelować o krytyczne podejście do tematu, którego jednakże nie można osiągnąć, nie dysponując odpowiednią wiedzą. Na szczęście część z uczestników krakowskiej prelekcji okazała się w stołówce miłymi studentami nauk społecznych, którzy zaczęli pytać o bibliografię. Uczynili oni pierwszy krok w kierunku zdobycia tej wiedzy – zapytali o odpowiednie pozycje książkowe, chcąc poszerzyć swe horyzonty i podobnie jak twórcy Świata Mroku (solidnie wykształceni), zacząć bawić się konwencjami. Przynajmniej taką mam nadzieję. Mogli też, czego nie wzięłam wcześniej pod uwagę, chcieć spalić pozycje, w których pisano, że wampir nie cierpi.
Śledzenie zmian, które zaszły „w temacie wampira” na przestrzeni zaledwie dwustu lat, odkąd stwora tego zawłaszczyła „wyższa” kultura popularna, jest fascynujące. Zresztą, napisano na ten temat tyle opracowań naukowych i poważnych książek, że podobne twierdzenia zahaczają o banał – skoro sama Maria Janion wydaje biografię wampira, oznacza to, iż sprawa jest poważna i cierpiący krwiopijca o bladej cerze, odziany w seksownie rozchełstaną koszulę, zadomowił się na dobre w zbiorowej świadomości. Nieświadomość zamieszkiwał bowiem od zawsze. Żaden demon – może oprócz samego diabła – nie przeszedł równie radykalnej i szybkiej przemiany, co wampir. Ale żeby ją zauważyć i docenić, trzeba poznać początki. |
|