Forum Sesje Strona Główna Sesje
Witamy z powrotem!
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Kfiatki z sesji ^^

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Sesje Strona Główna -> Humor
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nicky
Mędrzec
Mędrzec



Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: A takie tam miastko

PostWysłany: Czw 19:28, 20 Kwi 2006    Temat postu: Kfiatki z sesji ^^

Myślę, że nie trzeba nikomu z RPGowców tłumaczyc tego tematu. Cool

Dlatego, co kto ma tam w zanadrzu ciekawego niech zarzuca.

P.s. Tak się zastanawiam, bo jest dużo całych stron poświęconych temu tematowi, więc jak kto woli. Albo link albo co ciekawsze (badź pikantniejsze) kawałki, wrzucać na ruszt. Mr. Green


WARHAMMER

MG

(Do trapera) - Rozkładasz koc pod drzewem, żeby Ci nie padało w razie
ognia.


- Słyszysz dzwonienie, jakby ktoś dzwonił w dzwon.


- Widzisz prostego wyprostowanego człowieka.


- Jest łysy i ma długie włosy.


(O kajdanach) - Są zarąbiste.... Przerdzewiale nieco.


- NIE, NIE JESTEM GŁUPI!

Traper Bromar

(O nocy w tawernie) - Dziwnie się czuję, że muszę spać w łóżku. Wolę spać w dziczyźnie.


- Pruję z niego w kuszy.


(O nieprzytomnym wojowniku)
-Bierzemy go. (Drugi gracz)
-Z przodu czy z tyłu?
(Odpowiedź) - Z boku.

-------------------------------------------------------------------------------------
D&D, ed. 2

MG

(O stoliku krasnala) - Pod warstwą kurzu, brudu, tłuszczu i innych naleciałości po krasnoludzkim posiłku znajduje się... (kapłan)
- Drewno?


(O statku w oddali) - Widzisz sugestię kawałka drewna.


(Do krasnoluda) - Widzisz ciało.
(odpowiedź) - Rozpoznaję styl rozchlastania?


(Pod misia-zombiaka rzucił mag polano z kominka. MG) - Żarzy się. (Mag) - Misiu?


(O ogniu w kominku) - Mało go.
(mag - do gnoma, który wykorzystał go rzucając pod misia pierwsze z dwóch polan) - Ukradłeś ogień gnoju!


Gnom


(O śpiącym w plecaku krasnala gnomie) - Zapisz sobie w ekwipunku "Gnom".


(Do krasnaluda) - Co masz w plecaku?
(Krasnalud) - Sztabę złota i gnoma barda. Służy mi jako budzik.


- Straż rzuca na was krótki rzut oka.


(O gnomie) - Ma specjalne miejsce dla dzie..... VIP-ów.
( Gnom ) - I stolik specjalnie wyprofilowany dla nóg.


Barbarzyńca, Szaman Temposa


(O wyprawie nocnej; barbarzyńca posiada wielki morgensztern, łuk, sporo siły i od diabła hapeków) - Ale tam może być niebezpiecznie....


(O ataku na głowę misia-zombiaka, do maga) - Atakujesz patykiem? (Mag) - Co ty, kijem.


- Niestety, nasz kapłan nie żyje.
(Krasnalud sprawdza) - Co ty mówisz, przecież on nie żyje.


Krasnolud (Było łącznie trzech, prowadzonych przez jednego gracza.)

- Ściągam wodę z kolczugi.


(O porwanej szlachciance, uratowanej przez nas, a obecnie przechowywanej w tawernie ) - Jest to niestety księżna i jest umiejscowiona w tawernie.


(O nawiedzonej wyspie koło wraku statku i stada szkieletów ) - Tu.... Jesteśmy bezpieczni.


- Jakie masz piwo? (MG) -Ciemne, jasne...
(Krasnal) - Ciemne piwo, jasne?


(Tekst o 4 rano) - Te ściany są takie nieokrzesane...


(O jeziorze) - Chcę zobaczyć, jaka jest głębokość. Spuszczam się do wody.


(Desperacja) - Szukam pędraka, żeby go zjeść.


Mag


(O ciele ) - Idę w kierunku, że wygląda, skąd to ciało przyszło.


Złodziej\Bard

- Spróbuję zgłębić głębię tej głębiny.


- W ogóle nie patrzę się na jego wzrok.


- Wiele mogę wybaczyć, ale kradzieży nie zdzierżę (Powiedział złodziej).


- Który idiota rozpalił pochodnię?
(Barbarzyńca) - Ja!

-------------------------------------------------------------------------------------
D&D, ed. 3


(MG) - Ty jesteś facet? Nie, ty jesteś elf. (cała prawda o elfach)


(Mag) - Szoruję kruka (czarnego, chowańca).
(MG) - Teraz masz białego kruka.

--------------------------------------------------------------------
From Tawerna RPG nr 78


Do admina, ktory skasowal dwa moje posty : To nie byly dwa takie same posty Sad Jeden byl w trakcie edycji i zmienialam tresc Sad A tak wykasowales oba i to nie slusznie, bo nie moglam go doedytowac do konca. TO NIE FAIR Sad


Po pierwsze trzeba było uprzedzić. Po drugie nie kasuj moich dopisek bo to się żle dla ciebie skończy. Po trzecie życie nie jest fair. Po czwarte przepraszam nie wiedziałem Embarassed. - DG
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chrx
Mistrz Podziemi
Mistrz Podziemi



Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sigil- Miasto Drzwi

PostWysłany: Pon 11:51, 26 Cze 2006    Temat postu:

Ludzie! Czemu nikt kwiatków nie wrzuca? To taki dobry temat! Ja mam ich sporo.
Oto kilka, może nie najlepszych, ale pierwsze wpadły mi pod rękę.
(Aha. Najlepsze kwiatki otrzymały ode mnie status Lol )

Ortografii nie chciało mi się poprawiać, ale myślę, że to zniesiecie.




Sesja jednoosobowa. Mój bohater wchodzi do "całkiem porządnej karczmy" w Sigil (a jednak i takie się zdarzają). Do głowy wpada mi iście szatański pomysł. Mianowicie, mój bohater zamierzał (niemalże tradycyjnie) wziąść wódkę...
MG(szynkarz): W czym mógłbym Panu służy??
Ja(uśmiech): Zaczynam tłumaczyć cóś o pewnym rodzaju wódki, który pochodzi z jednego ze światów Pierwszej. Co najdziwniejsze, nie ma w nim magii, zaś planeta, na której rezydują mieszkańcy tego planu nazywa się jakoś na "Z". Wódka pochodzi z pewnego kraju, który słynie z jasnowłosych wojów, którzy są niezastąpieni w walce, buntach i piciu... wódka zaś nazywa się "żubrówka".
MG(szynkarz) uśmiecha się i postanawia podjąć grę: Ach, tak. Niestety, ostatnio mieliśmy problemy z potralami do tamtego świata... nie otrzymujemy stamtąd żadnych zamiówionych dostaw, ale wysypują się przez nie tony zboża... (po chwili dodaje)Ale, i z niego udało nam się wydestylować wódkę. Nazwaliśmy ją żytnia.

Nie wspominając o tym, że karczmarz polecić mi jako zagryzkę ogórki (=


Heh, ostatnia sesja. Mój bohater prowadzi sklep. Niestety, ktoś nas najpierw okradł (w moim sklepie! przy wszystkich drzwiach i oknach zamkniętych!), potem zaś zaczęły wlatywać do sklepu (wybijając szyby) strzały z pogróżkami. Mój bohater, po przeczytaniu pogróżek, poszedł do szklarza i kupił szyby. Po wstawieniu pierwszej, MG nagle rzuca kostką.
MG: Wstawiasz drugą szybę. Twój refleks pozwala ci ją jednak uchylić w ostatniej chwili, nim strzała lecąca w jej kierunku zdążyła ją rozbić.


Antymanczkinizm naszej drużyny:

MG: No, to ten rozdział przygody zamknięty, chcecie awansować?
Gracze (chórem): Niee...


Jak człowiek rozumuje po kilku godzinach gry:

MG: Znowu, portal aktywuje się, kiedy do niego podchodzisz.
Ja: Hmm... a może reaguje na coś z mojego ekwipunku?
MG: NIe wiesz tego.
Ja: Rozbieram się, zostawiając na sobie bieliznę.
MG: (z ironią) Portal może reagować na twoją bieliznę, na pewno...
Ja: Ściągam bieliznę ((:


Planeshifter: (sprawdzając, co jest kluczem do portalu) Hmm, hmmm... taaak... tydzień abstynencji seksualnej (po tym, jak MG przeczytał Carnal knowledge in D&D nasi bohaterowie robili napraaaawdę dziwne rzeczy )
Łotrzyk: No, sprawa jasna. Będziemy siedzieć przez tydzień u M. w sklepie i pić wódkę.


Lol
Mój bohater otrzymał pewien płaszcz, którym miał być gwarantem wypełnienia zobowiązań pewnej umowy. Jako, że z umowy się nie wywiązał, płaszcz zaczął wydzielać truciznę. Zaszyty był jakimiś kamiennymi niami, które za cholerę nie dawały się przeciąć. Desperacja doprowadziła do następującej sytuacji:

Ja: Hmmm... wygląda na to, że trzeba będzie mi uciąć głowę... hmm...
Gith: Ja to mogę zrobić.
Ja: Problemu nie będzie, mam w końcu ten pierścień 9 żyć... hmm... tylko tnij równo, dobrze?


"Czemu do mnie milczysz?"
"Biorę linę i się spuszczam" - rety, takie to oklepane, a niektórzy nadal się nacinają.


Dyskusja o tatuażu, który bardzo utrudniał życie naszej drużynie i średnio chciał zniknąć ze skóry mojego bohatera:
- Hmm, wiecie, powinniśmy spróbować wyciąć mu ten kawałek skóry (tatuaż - od lewego przedramienia, przez bok klatki piersiowej aż do bioder).
- Wiesz, ale on się wtedy pojawi w innym miejscu...
- Myślę, że kiedy pozbawimy go całej skóry...


Karteczka zostawiona w moim sklepie. (Varoth -> mój czeladnik)

"Mam czeladnika. Daj mi 1000 sztuk złota."
na odwrocie:
"żartowałem. Varoth"


Rozmawiamy z NPCką, która podróżuje z nami, po uprzednim zaznaczeniu, że przysłał ją jej brat (nasz "stary, dobry znajomy") w celu zabicia nas, choć nie od razu i tylko w wypadku wystąpienia pewnych warunków, etc, etc, bo rozkazy są skomplikowane.

G: Hmm... czy twój brat zastanawiał się nad tym, żebyś sprowadziła nas do niego w celu hmm... ułożenia się?
NPCka: Nie, ale nad sprowadzeniem was tak.
G: Taak, najpierw nas sprowadzisz, a potem zostaniemy zabici?
NPCka: Hmm, nie, raczej na odwrót...



Naszej dzielnej drużynie zdarzyło się przypadkiem uwolnić czarnego smoka, który już raz usiłował sięgnąć po władzę nad Wieloświatem. Podczas pobytu w Sigil dotarła do nas pewna Łaskobójczyni, każąc nam podążyć za nią i wyżołyła nam nasze zbrodnie. Parę osób znających realia Sigil orientuje się, że na dobrą sprawę czeka nas za to krótki proces z wyrokiem skazującym na śmierć, a dokładniej zostanie nami nakarmiona osławiona wiwerna Łaskobójców. Po dłuższej chwili, kapłanka o bardzo wysokiej dyplomacji odzywa się do Łaskobójczyni:
- Ale... to było... hmmm... niechcący?



Podróżujemy po Limbo, niedługo po tym, jak zorientowaliśmy się, że ściga nas pewien zabójca (jakiś wyrzutek githzerai), który depcze już nam po piętach i bynajmniej nie jest kiepski w swym fachu. W pewnym momencie, wędrówka zostaje przerwana, gdyż pojawia się dziewczyna, lat na oko osiemnaście. Z dużymy, błoniastymi skrzydłami. Po chwili przemawia:
- Witajcie, nazywam się Silvanei. Ja... hm. Chciałam zobaczyć, jak wyglądajć ci ludzie, któych mam zabić.



Rozmowa z MG na temat naszej drużyny.:
MG: Wieeesz, D'n'D to jest heroic, wchodzicie do jaskini pełnej skarbów, zabijacie całe multum potworów, wychodzicie z tego bez szwanku, wynosząc wiele magicznych przedmiotów, zaskarbiacie sobie wdzięczność miejscowej ludności zabiciem jakiegoś szczególnie obrzydliwego czarnego charakteru, wasza reputacja zyskuje wiele...
Ja: Hmm, wiesz. Jak na razie, wygląda na to, że kiedy wycodzimy z jaskini trzech członków drużny jest martwych, parę potworów szwęda się już po wiosce, magicznych przedmiotów nawet nie zauważyliśmy, a z tym "głównym złym" ułożyliśmy się, celem świętego spokoju i możliwości wskrzeszenia naszych zabitych towarzyszy. Miejscowa ludność nas nienawidzi, a i my czujemy do siebie wielkie obrzydzenie i nie ufamy sobie w obrębie drużyny.
MG: Taaaaaak. Dark, powiadasz?



MG raz jeszcze przybliża nam plany BNa, który przez nas nie był w stanie zrealizować swoich zamiarów (miał na celu dobro całego Wieloświata i miał możliwości...) oraz został wampirem na służbie jakiegoś demona.
G: Hmm... to było... nieeee, nawet nie można powiedzieć, że to było niechcący, z mojej strony to było działanie z premedytacją...



Lol
Sigil, jeden z graczy chce się dostać do biblioteki Bractwa Porządku, ale nie ma pieniędzy na łapówkę. Jako, że był cały w bandażach, spróbował blefu...
G: Szybko! Ukryjcie mnie! Właśnie... właśnie uciekłem Grabarzom!


Lol
Ten sam gracz, usiłuje zdobyć pieniądze na łapówkę. Idzie do Czuciowców.
G: Nno, nigdy chyba jeszcze nie malowaliście mumii! Zapewniam was, niesamowite przeżycie!



Lądujemy w lochach naszego przeciwnika. Chwila po ponownym uwięzieniu Tecoura (miły pan od mumii, cały w bandażach, za sprawą uprzedniej ucieczki, kilkakrotnie "prawie zabity" przez żołnierzy "tego złego"), "ten zły" rozmawia z moim bohaterem (Tecour nie może już tego słyszeć).
Ten Zły: Taaak. I wiedz, że zabicie was nie było moim zamiarem...
Maciek, prowadzący Tecoura: Taaa.... niech mi to powie prosto w twarz...



Lol
Chcąc nie chcąc, po raz kolejny zmuszeni przez niesprzyjające okoliczności, pomagamy w wyborze nowego przeora w Shra'kt'lor (wskazujemy spełniającego wg. nas wymagania kandydata). Niestety, zabójca depcze nam po piętach i chcąc zasugerować, że układanie się z nami nie jest najlepszym pomysłem, morduje go. W rozmowie z Wielkim Anarchem:
G: Hmm... widzisz, wielki Er'Dan'Heku... pomogliśmy w wybraniu przeora, tak jak nas proszono, lecz.. ee... został następnego dnia od razu zabity...
E'D'H: Cóż. Wiedzcie, iż najwyraźniej nie był dobrym przeorem...


Lol
MG: (opisując odgłosy w jaskini) Słyszycie kowadła, młoty, sierpy...
BG: ... i wielkie, łopoczące czerwone sztandary...



Gracz narzeka na to, że nabawił się dziecka podczas pewnego obrządku w Beastlands, gdyż posiadanie dziecka a tym bardziej kogoś, kto jest matką jego dziecka i ma aspiracje do bycia jego żoną nie było w planach postaci (:

BG: To niesprawiedliwe! Miałem być tylko seksualnie wykorzystany!



MG: Widzicie sklep, który opisywał wam Ichindar. Po szyldzie widzicie, że JEST TO SKLEP Z BRONIĄ.
Gracz, który słuchał i ten drugi, który tego raczej nie czynił...: Witamy...
Ja: :leniwe podniesienie oczu znad jakiejś księgi: Witam.
Gracz, który nie słuchał: :niezrażony chłodnym przyjęciem: Czy to jest sklep?
Ja: :szybkie powstrzymanie kącików ust, które momentalnie wystrzeliły w górę: Taaaak.
G,KNS: :ciągnie dalej: A czy tu można kupić broń?

W tym momencie odgrywanie mojego bohatera szlag trafił.



Wiedźmin:

Drułyna ma mały problem. W Cintrze zrobiliśmy niemałą rozróbę, która zaowocowała listami gończymi. Niestety, pojawia się problem - mamy klejnoty, które szybko chcemy upłynnić. Wpadamy więc na genialny (sic!!!!!!!! pierwszy kwiatek) pomysł: ucharakteryzujemy elfkę na starą, ludzką wieśniaczkę. W porządku, wychodzi nam świetnie. Elfka wchodzi do jubilera. Wita się, zaczyna mówić o klejnotach...
Jubiler: Przykro mi, nie mówię Starszą mową.
Zapomnieliśmy, że elfka ze wspólnego zna parę fraz...


Lol
Sytuacja po walce. Mój bohater mówi:
No cóż, problemy po raz kolejny zostały rozwiązane (trzy trupy na trakcie...). Kompanio, ruszamy!
MG: (z szatańskim uśmiechem) Wyjmujesz toporek z głowy?



Warhammer:

W pewnej krasnoludzkiej twierdzy członkowie drużyny puścili przodem świętego rycerza w płytówce. Łotrzyk szedł na końcu... (MG: No to jak, odpisujecie ten punkt przeznaczenia?...")


Lol
Autorski, na obozie RPG:

Walczymy z głupim kryształem. Nie możemy go zabić. Stan zdrowia drużyny (tam się na to *zwracało* uwag?):
BG1: Złamany kręgosłup na odcinku piersiowym. Może ruszać rękami...
BG2: Przez obojczyk do płuc miał wbite kryształowe szpikulce. Po rzuceniu nim o ścianę, kryształy pękając zrobiły mu w środku niezły bajzel. Umiera.
BG3: Zdezintegrowany.
BG4: Zamrożona, jeszcze żyje, ale roztopi się wraz z lodem...
BG5: Złamana noga (w kostce). Po dwukrotnym uderzeniu o ścianę nie ma raczej szansy na wstanie.

BG1 miał pierścień o baardzo fajnych właściwościach. Gdy miał go na palcu środkowym, po wypowiedzeniu słowa-klucza (weszter...) strzelał on strumieniem energii, zdolnym zabić człowieka. Gdy potwór zbliżał się do mojej bohaterki (ta z nogą),...

BG1: zakładam pierścień na środkowy palec i celuję w pierś Silvy (ja).
Ja,MG: Co?...

Tym oto sposobem mój kumpel wykończył całą drużynę, łącznie ze sobą. Motywy Gracza: był mocno wkurzony, że przy potworze mieliśmy same krytyczne pudła. Przy zabijaniu graczy wyrzucił 3 krytyczne szczęścia. Motywy postaci były zgodne z historią i charakterem, mianowicie nie chciał, abyśmy cierpieli. Najbardziej zdumiony był MG (=



Z pierścieniem była powiązana jeszcze jedna sytuacja: miał on, niestety, pewne działania uboczne. Założony na palec serdeczny leczył osobą, w którą był wycelowany palec, lecz, niestety, powodował u osoby, która z niego korzystała omamy podobne do tych, które występują w wyniku zażycia LSD. Znajdowaliśmy się na pustyni, która silnie oddziaływała na magię, więc gdy BG po raz pierwszy użył, nie zadziałał. MG po 7 "weszterach" opisał graczowi, że wydaje mu się, że pływa w wodzie, której kresu nie widać. Smakuje wody i zauważa, jaka jest ona pyszna. Zaczyna ją ?apczywie pić i nie chce przestać. Jako że pustynia składała się z kości (mniejszych i większych zyjątek), BG lezał na ziemi i wcinał kości...


Lol
Forgotten realms:
Przypadki jednego "paladyna".

BG: jak to nie mogę sobie kupić niewolnicy??? Przecież są na sprzedaż...

BG: Dlaczego mam zanieść całą tą kasę do świątyni?!?!



Planescape:

BG(nie ma pojęcia o strzelaniu, przed wystrzałem z kuszy)Muszę ratować moich przyjaciół, ale nie tak, żeby ich zabił...

BG(kobieta): Podchodzę do tego pana i daję mu... (zawieszka (; Po dwóch minutach śmiechu) ...miksturę mniejszego uzdrowienia....

BG(ta sama): MG, czy ja go nadal dotykam?

MG: Widzicie t?tent...

MG: Ten człowiek jest elfem...



System Neuroshima (falloutowy cyberpunk):
Jako MG często mam problemy z zachowaniem choć skrawków scenariusza, na którym MIAŁA opierać się przygoda. Tysiące sugestii... i Nic... oto przykłady:


G1:Myślisz, że możemy go zjeść?
G2:Wygląda całkiem smacznie...
MG:Trup podnosi głowę i kręci głową. Chyba rozumiecie, że jest niejadalny i może Wam się jeszcze do czegoś przydać.
G3:A może by tak skleić mu oczy?


MG:Rozbroiliście bombę. Uratowaliście rodzin?ę. Fajnie nie?
G1:To jeszcze próbujemy wziąść i sprzedać tę bombę.
G2:Hmm.. a jak wybuchnie?
MG:...
G1:Bierzemy ją.
MG:Zaczyna tykać... macie to szczęście, że bomba jest tykająca i przynajmniej to wiecie.
G2:W nogi!
G1:A rodzina?
G2:Sprzedają bombę... będzie dobrze... na pewno im się uda.

Lol
G1:I że niby ja mam w takich ciuszkach paradować po ulicy?
MG:Jeśli chcesz pozostać niezauważony...
G1:Chyba jednak wolę standardowy Hack'n'slash w takim razie.
MG:OK, 6-osobowy gang zmierza w Twoim kierunku. Jeden ma wyrzutnię.
G1:Te ciuszki wcale nie są takie złe...


Lol
MG:Oberwałeś między oczy z shotguna. Chyba nie muszę tłumaczyć, co to znaczy?
G1 (naiwnie):Kolejną brzydką bliznę w kształcie sfastyki...



Jak byliśmy na obozie narciarskim, nasz instruktor grał z nami - mnichem. Ja prowadziłam. Jeden z chłopaków miał berło cudów i był na dodatek piromanem . Zaczęło się od tego, że podpalił gospodę (wypadła mu kula ognia). Potem próbował jeszcze raz, ale wyszła mu kula ciemności tuż przed wejściem do gospody. Mnichowi-instruktorowi udało się wydostać z karczmy (oczywiście wszyscy byliśmy w środku!), ale potem już nie było tak dobrze... Zanim udało mu się wydostać z kuli, dwa razy się potknął, raz walnął w drzewo, a potem się obraził i powiedział, że więcej z nami grał nie będzie, bo się na niego uwzieliśmy. No to go posiadacz berła cudów potraktował go swoją zabawką i wypadło na porośnięcie liśćmi .

PS. Mnich spał za darmo, uwiódłwszy posługaczkę.

PPS. Jak karczma się spaliła (nazywała się "Wesoły Żongler"), łotrzyk od berła zamówił u farbiarza nowy szyld: płonący klown w czerwonym stroju na tle pentagramu .

PPPS: Po drodze mnich pokłócił się ze złodziejką, i zaczęli się bić na środku ulicy. Łotrzyk do spó?ki z tropicielką obstawiał zakłady i nieźle na tym zarobił .

PPPPS. Kapłan (btw narkoman i alkoholik) w płonącej karczmie smażył sobie kiełbaski nad ogniem. Gdyby nie straź miejska, która go stamtąd wyniosła, to byłby koniec jego kariery...



Wczorajsza sesja pod hasłem 'Deus ex machina' (;

Łotrzyk Tecour siedzący w więzieniu kombinuje, jak się wydostać...
T (do strażnika przychodzącego na nową zmianę): Witaj, jestem Tecour. Czy chciałbyś mnie umyć?


Lol
BG (Shirley) narzekający BNowi (Ichindar) na status nieustannie ściganych:

BG: Dlaczego oni nas tak ciągle ścigają?...
BN: Ponieważ wg nich stanowimy zagrożenie dla Wieloświata...
BG: Tylko dlatego??

Yoss chcący wykazać wyższość nad jakimś BNem <: "Wyniośle myślę".


Lol
MG podczas sesji w Warhammera:
"Idziecie przez pola, mijacie las, miajcie zagajnik, mijacie brzezinkę..."
Jeden z graczy przerywa:
"I dochodzicie do Auschwitz."



Rzecz dzieje się w ratuszu. Upolowaliśmy wampira, za którego była wyznaczona nagroda, zanosimy łeb burmistrzowi (nawiasem mówiąc urżnąłem wampirowi łeb tarczą, bo nic ostrego nie miałem). Po odebraniu nagrody chciałem spalic łeb wampira na miejscu, żeby cholera nie ożyła Wink Mówię: "Biorę hubkę, krzesiwo i podpalam głowę."
MG: "Rzuć na obrażenia- właśnie spaliłeś ratusz."



Lekko powalony kumpel podczas zwiedzania miast stwierdził, że załatwi się na środku ulicy Laughing Przylecieli strażnicy, każą płacić grzywnę, a on się tłumaczy:
"Ale ja pochodzę z dalekich stron i tam w ten sposób wyrażamy szacunek dla mieszkańców miasta." Grzywny płacił nie musiał, ale kazali mu posprzątać. Tutaj był problem, bo nie miał czym. "Biorę na tarczę i niosę w stronę rzeki" MG: "Stolec jest za rzadki, spływa z tarczy". W końcu koleś musiał to przenieść rękami, a później miał minusy do ogłady, bo miał ufajdaną tarczę, a oczywiście na pomysł, żeby umyć ją w rzece, już nie wpadł.



Podczas wycieczki do Czech chęć zagrania w Warhammera wyraziły dziewczyny, które o RPG nie miały pojęcia, ale że sesje na wycieczkach były bardzo luźne (nie mieliśmy nawet kości- rzucaliśmy monetami Smile ), to się zgodziliśmy. Oczywiście zaraz zaczęły rozrabiać i zasn??y na środku rynku. Gwardzista chciać nałożyć na nie grzywne, ale zaznaczył, łe mogą zapłacić w naturze Laughing Zgodziły się, ale jednej nie wyszedł rzut na zręcznośc Laughing
Komentarz MG: "Niestety, nie wytrzymałaś tempa, dostałaś zadyszki, spadłaś i potłukłas się boleśnie."



Walka z lodowym robalem.

MG(ja): Nagle z ziemi wynurza się ogromny lodowy robal. Jest "porośnięty" lodem i ma ogromną, ziejącć ciemnościć paszczę. Zaczyna świergotać.

Żeby nie było to lodowy robal ma taką zdolność "świergot" Wink


W tej samej walce gość rzucił na robala kulę ognia. Facet miał 10 poziom więc kula była troszkę silna. A lodowy robal ma podtyp stworzenia zimna. Oczywiście zabiło go odrazu. Ale facet nie wiedział, że jest coś takiego jak Zabójcza agonia Wink szufelką go zbierali Wink


Lol
Półork barbarzyżca całą grę siedzi w światyni bo boi się, że zabije go mag [jeden z graczy*]. Siedzi i płodzi dzieci Wink Potem miał armię to koledze spalił dom Wink

* Miałem wojnę między graczami.



To było za nim zacząłem prowadzić w DnD. Graliśmy bez systemu. Koleś chciał się umyć więc zbudował balię i nalał tam wody. Miał pecha bo tam miała rozegrać się bitwa Wink w dodatku on był w armii Wink


Lol
Przed wejściem do jednego z miast na Mechanusie członkowie drużyny kolejno proszeni są o zidentyfikowanie się. Nikomu to nie jest w smak, ponieważ są poszukiwani za pewne przestępstwo. Postać nowego gracza po podaniu imienia przechodzi jednak spokojnie - wszak nie miała udziału w rzeczonym przestępstwie. Inna osoba zapomina o tym, że jej postać ma pierścień tarczy umysłu i jest wybitnie zirytowana (;
BG: Pierdolony skurwiel!
BN: Witaj w naszym mieście, Pierdolony Skurwielu.



Konfrontacja z BNem, który zaczął ścigać drużynę za wybicie (niech żyją zmiany charakteru wynikające z nieszczęśliwych zbiegów okoliczności) pewnego miasta. Drużyna stara się, rzecz jasna, użyć blefu i uniknąć konfrontacji.

BN: ... (kwiecisty wywód) i położę kres waszej plugawej egzystencji!
BG1: Ale to na pewno pomyłka, panie, wyjdźmy na zewnętrz, nie róbmy zamieszania, wytłumaczymy wszystko na spokojnie...
BN: Bynajmniej nie jest to pomyłka - was bowiem zidentyfikowano jako rzeźników biednego, bezbronnego miasta na Celestii...
BG2(znad karty postaci, całkowicie odruchowo): Nie Celestii, a Mechanusie...

Blefowanie szlag trafił.



Krótki kwiatek z sesji na obozie:

BG1 grał w DnD zdaje się pierwszy raz. Właśnie powalił jakiegoś wroga, facet jest tak ranny, że nie jest w stanie się ruszyć.
BG2: Zrób mu coup de grace, będzie spokój!
BG1 (zdziwiony): Ale ja z kopa zadaję mało obrażeń...


Lol
Sesja, FR
MG opisuje pogode:
MG: Z nieba spadają zawały serca : P



Walka:
Gracz 1: <Strzelam w goblina>
MG: Gracz 1 strzela w goblina swym przeswietnym łukiem i... trafia w drzewo
Ja: <Atakuje goblina mieczem>
MG: Ja rąbie i siecze swym potęznym wielkim magicznym mieczem bez żadnych właściwości magicznych i wyrębuje 1 pkt obrażeń
MG: Teraz gobliny... Gobliny skupiaję się i zabijają Gracza 3 który nie przyszedł...
Gracz 1: <Znów strzelam w nie z łuku>
MG: Znowu drzewo
Optymistyczny koniec:
MG: Złapał Cię gigantyczny pająk.
Ja: <Panika>
Gracz 2: <Strzelam w pająka z kuli ognia> Spokojnie...
MG: Spaliłaś ubranie Ja, pająk wyszedł bez szwanku... Dobra na tym koniec

Kolejna Sesja:

MG:Spada na Ciebie sieć. Za nią rzucają się dwa orki
Ja: <szamocze się by wyrwać >
Gracz 1: <Rzucam się mu na pomoc>
MG: Wpada na Ciebie ork>
Gracz 1: <Tnę go kosą po brzuchu>
MG: Odskoczył
Ja: Zapomnieliście o mnie?
MG: Aha... atakuje Cię ork...
Trochę później:
MG: Zabiłeś orka włócznią Ja. Ork na Ciebie spada przywalając Cię
Gracz 1: O?!
Ja:<Atakuje orka tym starym mieczem>
MG Ork blokuje, ale miecz się rozpada na kilka części. Trafia orka w głowę i Gracza 1 w pośladek.



Kumpel kończy sesje:

"Oj dobra gwałce ją, zabijam i spadamy"

MG: Zw... nie rozrabiajcie
Wampir: <Rzucam się na strażnika i wysysam mu krew>
Krasnolud: <Wybiega z mieczem> Zabije wszystkich w tym mieście!!!!!!!!
Ja: <Kradne wódkę i upijam się, po czym teqile i upijam się>


Jak kolega kończy gadke z wieśniakiem
<Tłuke dziada drągiem>

Mój paladyn:

Talizman Helicorusa: Jesteś Złym paladynem. Spotka Cię kara... Za morderstwa i spanie po wie?ach bez opłat
Ja: <ide sprzedać mój talizman>



(Gracze, po długim męczeniu się z niemiłymi okolicznościami, wracają na drogę prawości. Efekty? 3 osoby z załamaniem nerwowym. Postanawiamy naprawić zlo, które wyrządziliśmy, m. in. łotrzyk oddaje pieniądze za coś, co kiedyś ukradł)

MG: Hm. Jesteś pewien, że masz tyle pieniędzy?
T: Tak, mam je przecież z tamtego miasta (miasto, które... zmietliśmy z powierzchni ziemi)
MG, G1: YYyyy....
T: No co? Nie jest tego dużo, ale jednak powinno starczyć...
MG, G1: ee...
G1: Wiesz, T, my apelujemy do Twojego sumienia...
T: Hm. Ach. Tak... ale przecież ja w tym mieście nikogo nie zabiłem, ja TYLKO kradłem!!



Rotfl
(kfiatek telekomunikacyjny d; )

T: M, czy mogłabyś mnie połączyć z N.?
G1: Tia, M., on chciałby zamówić międzyplanarną...



(kfiatek multimedialny)

NPC i G1 rozmawiają.

NPC: Wypadałoby porozmawiać jeszcze z M. (M przeżywa załamanie nerwowe i nie chce z nami rozmawiać)... szkoda, że jest niedostępna...




bohater przeżywał załamanie nerwowe i chciał sie pozbawić pewnych narządów
"wale sobie mieczem ! ! ! "

tenże sam bohater gdy usłyszał w głowie śpiew pewnej piękności zaczął mówić:

PC1 "kwiatki kwiatki kwiatki kwiatki kwiatki kwiatki kwiatki kwiatki "
PC2 "dobrze sie czujesz nie?
PC1 NIE ! "kwiatki kwiatki kwiatki kwiatki kwiatki kwiatki kwiatki kwiatki....
no troche jeszce było ale nie pamiętam


Lol
a to jeszce ze starej sesji Łorhamca
axel narbelos :
eee do dupy... ide walić konia!!!
MG: Koń nie jest zadowolony . rzucmy za obrażenia...


Lol
Nooo to teraz wam opowiem o wojowniku światłości, dobrym i miłym Thogunie Krytyczne Pudło, czyli o moim paladynie (cicho)...

Zaczęło się to... ech, nie pamiętam, spytam mojego MG, może pamięta. Ale wracając do rzeczy, ja i mój towarzysz (człowiek-wojownik) idziemy sobie traktem, a tu rozwidlenie. Wybieramy północ. Natrafiamy na coś w stylu miasta. Warowne, a jak później się okazało mało gościnne. Podchodzimy do strażnika:
Strażnik: By wejść musicie dać po 10 sztuk złota...
Mój paladyn: Że niby jak?
Strażnik: Dajecie albo won...
Waleczny (czyli wojownik): No dobra, musimy uzuzpełnić zapasy. Musimy wejść...
Paladyn:<warczy pod nosem na czym świat stoi>
Idziemy do miasta, rozglądamy się. Mamy uzupełnić zapasy, więc idziemy na targ. Waleczny kupuje zapasy za krocie, a Paladyn się wykłoca.
Kupiec: Bierzesz czy nie?
Paladyn:Człowieku!? Sztuka złota za to??? Jestem paladynem, walcze ze złem...
Kupiec: A co mie to obchodzi? Bierzesz?
Paladyn znowu mruczy pod nosem i idziemy dalej. Wkraczamy sobie do gospody. Jak zwykle wywiązuje się bójka. Krzesła latają, dziewki służebne piszczą. Waleczny, dostał na tyle że zemdlał. Paladyn zajmował się akurat dziewką służebną, ale gdy ujrzał że towarzysz oberwał, albo raczej że dostał pożądnego kuksańca, rzuca się do bitki.
Paladyn: Atakuje drania młotem
MG: Yyy... przecież możesz pięścią
Paladyn: Wole młotem
Nawiązuje się mała bitka. Paladyn chyba za mocno walnął, bo koleś mdleje, a za mną rzucają się jego znajomi. Paladyn szlachetnie bierze więc Walecznego i wieją. wlokąć go za nogę, jest jednak spowolniony, a oni są coraz bliżej. Zostawia go więc i ucieka sam...
Waleczny: Ej!...
Paladyn: Nieprzytomni głosu nie mają...
MG: Ślepy zaułek... dogonili was i wyjmuą sztylety... Jeden to strażnik miejski...
Mój paladyn zabija więc jednego, ale dwóch pozostałych nadal się trzyma. Nagle wyskakuje zakapturzony jegomość i rzuca "Płomienne Dłonie" czy jakoś na przeżyłych. Mój paladyn przeżywa, a zakpturzony wpada do karczmy i widać ze wpuszcza kule ognistą. Paladyn budzi Walecznego, kopem. Obszukują zwłoki. Znajdują pierścień i idą sprzedać go do kupca. Waleczny jednak nie umie go sprzedać za dobrą cenę, więc zakłada na palec. Szukamy miejsca na nocleg, jeden kupiec proponuje u siebie bierze kilka srebrnych. Zauważamy jednak jakiegoś dziwnego kolesia z kapturem. Wychodzi za miasto, my go śledzimy, myśląc że to ten co nam pomógł. Wchodzimy w zagajnik, a tu ogry wyskakują. Zabijają kolesia, a my ogry. Waleczny idzie podobijać ogry. Jeden coś mruczy. Walezny się przysłuchuje
Ogr: Chłyyy reeeeek aaargh i rzuca toporem w Walecznego i sam umiera
Waleczny pada na ziemie. Paladyn tarza się po ziemie ze śmiechu, po czym obszukuje zwłoki. Znajduje skrzynke i kartke przy zakapturzonym. Napis głosi: Dać Erlenowi, burmistrzowi miasta "Cośtam" (zanczy się tego w którym byliśmy). Waleczny jakoś się pozbierał i wleczemy to do burmistrza. Mój paladyn chce otworzyć najpierw, ale Waleczny mówi by zanieść. Burmistrz otwiera i w środku jest 1000 sztuk złota!
Paladyn: Tumanie jeden! Mówiłem otworzyć!
Waleczny: Może dostaniemy nagrode...
Nie dostaliśmy. Za to chcieli wtrącić do więzienia za "wymuszanie pieniędzy". Mój paladyn podsłuchuje burmistrza i wie że 3 strażników ma zanieść forse do koszar. Razem z Walecznym robi zasadzke. Zabijąją drani, ukrywają zwłoki i dzielą się pieniędzmi. Idą do kupca u którego mają nocleg. Ten odmawia. Drań to oszust. Niestety nie udało nam się zobaczyć jak aresztowała go straż, gdy wrobiliśmy go w mordestwo. W końcu po coś były te zwłoki straży, no nie?
Sprawa spania została jednak rowiązana. Na środku miasta była wieża, na której dostanie się kosztowało kilka monet. Przekradliśmy się i zasneliśmy.
Na drugi dzień Waleczny się targuje z kupcem o jakąś błyskotke.
Waleczny: No cholera...
Kupiec: Obrażasz mnie?
Waleczny: No co ty?
Kupie: Straż!!!
Mój paladyn wieje, a Walecznego aresztują. Ja jednak szlachetnie napadam na eskorte więzienną. Wiejemy z miasta bo goni nas Straż. Zabijamy przy okazji strażnika bramy, a ja zabieram swoją frose...
Po uciecze dotarliśmy do pewnego przywódcy Niedźwieżuków, który planował napad na miasto. Nie ma jak najemnictwo...
W następnym mieście musiałem sprzedać symbol Heiorusa czy jak mu tam bo mnie denerował...



Lol
Też mam kwiatek. Właśnie dołączył do nas nowy gracz, kumpel MP. Problem w tym, że jeszcze się nie spotkaliśmy, nasz wspaniały team (składający się z 4 osób, w tym dwóch obecnych graczy, MP miał sporo roboty Very Happy ) był kilkanaście kilometrów poza miastem. Tenże nowy, elf czarodziej, w owym mieście już się znalazł. Miasto zresztą było atakowane przez słabe, lecz bardzo liczne potwory. No cóż, na początku jakoś sobie radził, ale w końcu wzmiankowane bełkotniki otoczyły go. MP opisuje sytuacje, wiadomo, dramatyzm... Kończy pytaniem:
MP: Co robisz?
G1: Eee... nic.
MP: Jak to nic!?
G1: Wybacz, nie słuchałem cię.
MP (z wrednym uśmiechem): Atakuje cię jeszcze 8 bełkotników. Zauważasz, że mają obroże, a litery na nich układają się w napis "NIE WKURZAJ MISTRZA GRY!"

Skończyło się śmiercią gracza Very Happy . Nie wypada przyznawać się Mistrzowi do niesłuchania...




Mówiłem że mam fajnego paladyna, a ty mówiłaś że nie może być świątobliwy O tak... kocham MG, wszystkich...
A teraz opowiem wam o kwiecistej nocy w burdelu pewnego miasta... Jako że mój paladyn miał jakieś święto i sie zlał w trupa (żeby potrzebne było święto Razz ) to go tam nie było. Elrond Waleczny (Przypomniało mi się jego imie) i Quasill, elf tropiciel poszli zarabiać... Tak ZARABIAĆ... Beze mnie to oni jak ślepe kaczki, ale wróćmy do tematu... Walecznemu pewien krasnolud zaproponował... no wiecie... Chłopak się zgodził... A Quasill uratował elfke-striptizerke przed krasnludami co się darły "R-O-Z-B-I-E-R-A-j"... Ale wróćmy do Walecznego... Na początek rzut 20-stką na długość ... Wypada 13 Razz ... Krasnolud... maf maf... nawet Freeze nie jest tak szalony by wam to opisać... Po czym Elrond tańczy i ma nową umiejętność "Taniec ereotyczny"



Powiem tak, albo ty jesteś nadwyraz sprytny albo twój MG nie jest zbyt sprytny (nikomu nie ublizając) bo za takie zachowanie powinno ci stać się niemiłego (np. utrata mocy paladynów, napis "cieć" na czole itd.) więc gratuluje ci ciekawego paladyna i życzę ci byś jak najszybciej mogł być rycerzem śmierci (z Warcrafta) lub strażnikiem cienia (ten to chyba z NWN, może być i w podręczniku).


Rotfl
Profesjonaliści, czyli rozdźwięk między zachowanie NPCów i PCów

G1: (niezadowolnony, kończąc wymienianie profesjonalistów, którzy nam wchodzą w drogę): A my? My nic nie umiemy, pomimo swoich poziomów...
MG: (pocieszająco) Nieprawda, G2 bardzo profesjonalnie dokarmia dzieci z Ula, G3 profesjonalnie prowadzi sklep...
G1: (nieprzekonany) Tia, G4 za to jest profesjonalnym wariatem, a ja profesjonalnie rozbrajam pułapki. Sobą.


Lol
Paradoks wskrzeszania BG:

G: O rety, znowu popełniłem samobójstwo! Już trzeci raz w moim życiu!
Profesjonaliści, czyli rozdźwięk między zachowanie NPCów i PCów



No, na razie to tyle. Ale jeszcze coś dorzucę....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nicky
Mędrzec
Mędrzec



Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: A takie tam miastko

PostWysłany: Wto 8:03, 27 Cze 2006    Temat postu:

Super. Gdyby mi się chciało, albo inaczej, gdybym miała chwilkę czasu wrzuciłabym kfiatki z gry mojej drużyny. Narazie opisze jedną sytuację sprzed jakiś dwóch tygodni.

Sesja L5K (Legenda 5 Kręgów) czyli samuraje itp.

Bohater pochodził z klanu miłującego konie, więc przed snem wybrał się do stajni, aby zobaczyć co z jego wierzchowcem. Po drodze usłyszał szepty, więc zatrzymał się nasłuchując. Tym czasem druga postać z tego samego klanu udała się w tym samym kierunku, w tym samym celu. Minęła pierwszego bohatera, weszła do stajni. W środku było ciemno, nie słyszała rżenia koni. Podbiegła do nich, w tym czasie jeden się przerócił, z pyska leciała mu piana. Konie zostały otrute. Większość jeszcze stała, ale kilka już naprawde nie pewnie. Bardzo przejęta postać myślała gorączkowo co może zrobić, gdy usłyszała jakiś dźwięk. Myśląc, że to zapewne złoczyńca, który otruł konie wycofała się w cień. Wymacała w ciemności kawałek kija. Cień zbliżał się na środek sali. I wywiązała się taka rozmowa :

B. z ciemności : Stać !!! Kto idzie ??
B. który upszednio nasłuchiwał : Ja.

Należało by napomknąć, że ów bohater potem nadał sobie imię : Ja.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorn
Władca
Władca



Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawka

PostWysłany: Nie 15:15, 10 Gru 2006    Temat postu:

Dwie sytuacje zaobserwowane przez mojego znajomka w śp. Miodowni.

Do sesji zabrała się śmietanka tamtejszych graczy. Ponad dwudziestu i czterech Misiów. Wszyscy skupieni, mnóstwo gapi.

MG: Wchodzicie do opuszczonej kopalni. Ciemno do tego stopnia, że nie widać wyciągniętej przed siebie ręki. Śmierdzi gazem.

Gracz: Zapalam pochodnię.


I drugi: gracze śpią w stodole wszędzie pełno siana, leżą na nim, są nimi przykryci. Nagle wrota otwierają się i wpada wkurzony rolnik z widłami. Szarżuje na jednego z graczy.
Gracz: No to ja go fireballem.
MG: ...Ale stoisz do połowy w sianie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Sesje Strona Główna -> Humor Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin