Forum Sesje Strona Główna Sesje
Witamy z powrotem!
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dzielna drużyna ratuje świat ^^

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Sesje Strona Główna -> Humor
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nicky
Mędrzec
Mędrzec



Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: A takie tam miastko

PostWysłany: Śro 20:19, 26 Kwi 2006    Temat postu: Dzielna drużyna ratuje świat ^^

RAGNAROK

Zaczęło się wszystko w małej, zapadłej, zapomnianej przez 78,3(5)% świata mieścinie, odwiedzanej tylko przez urzędników FISKUS-a i łupieżcze bandy krwiożerczych krasnoludków recydywistów. Ludzie byli tam biedni, lecz szczęśliwi. Miało się to jednak wkrótce zmienić...

Franciszek Krwawy Krakers wkroczył dumnie do karczmy. Jego kompani rozproszyli się po całym miasteczku. Niektórych nie znajdą jeszcze chyba przez tydzień.

- Ech... - westchnął, po czym skinął na kelnerkę.

- Si? - zapytała podchodząc. Franciszek otworzył sakiewkę chcąc choć trochę zaszpanować, ale znalazł tam tylko miedziaka.

-Najlepsze i najkosztowniejsze wino poproszę - ryknął na całą salę, po czym dodał półgłosem – najgorszy i najtańszy napój z procentami jaki tam macie niech pani da. Może być nawet spirytus salicylowy.

- Proszę – powiedziała podając Krakersowi kolorową butelkę.

- Co to ma być?! „Piccolo” o smaku malinowym?! Nie lubię malinowego, dajcie mi wiśniowego!

- Przykro mi, ale nie mamy innego.

- No trudno – Krwawy pociągnął zdrowego łyka, a 0,0000000001% zaszumiało mu w głowie.

Franciszek nie próżnował jednak i dosiadł się bezczelnie do grających w karty krasnoludów.

- Mogę zagrać? - zapytał

- Ano ta, a masz o co?

- Jasne - powiedział wyciągając swój pordzewiały miecz – grajmy!

Gra nie układała mu się jednak po myśli. Najpierw wyleciały mu wszystkie karty z rękawa, później miał siedem asów tego samego koloru, a na koniec okazało się, że postawiony przez niego miecz jest tylko starym pilniczkiem do paznokci.

- Eeee chłopaki, to może ja już pójdę -powiedział jeszcze do krasnoludów, trzymających dłonie na swych toporach, po czym wybiegł chyłkiem z karczmy, przewracając przy tym 2 stoły, zbijając 13 kufli i potrącając staruszkę.

Wypadając z karczmy wpadł na Killera 5, gnomiego skrytobójcę, który na liście miał już pięć ofiar:

Sklepikarz Donald zadźgany łyżeczką do herbaty.
Goblin Andrzejek zagryziony na śmierć.
Stary mag Eustachy. Gdy zobaczył kto ma go zabić, wybuchnął panicznym śmiechem. Zmarł na zawał.
Pan Sopranek, uliczny bard. Ubity własną lutnią.
Papa Smurf. Padł po długiej i wyrównanej walce. Zlecenie od Gargamela.
Tuż obok niego szedł elficki mag Szyszunia Płonące Drzewo, specjalista od rzucania zaklęcia płonące dłonie na swoich towarzyszy.

- Gdy ty zabawiałeś się w karczmie, my znaleźliśmy robotę. Chodź - rzekł Szyszunia i razem ruszyli ku chacie szamana.

Tam czekał już na nich Greg, mnich z zakonu chińskiej kuchni. Jego specjalnością było chińskie żarcie i podobno walki wschodu.

- Ciasteczko pospiesz się! - krzyknął do Franciszka

- KRAKERS MATOLE!!! Gdzie ten Gościu?

- Daj sobie spokój, znajdzie się. Chodź, to podobno ważna misja. Świat i takie tam bajery.

Weszli do zakopconego pomieszczenia. Tam stali juz szaman i burmistrz.

- A więc - zaczął burmistrz - podobno chciałeś nam cos powiedzieć?

- Tak! - krzyknął szaman. - Miałem wizję! Nadchodzi ragnarok!

- Ta? To już by był trzeci raz w tym tygodniu... - zwątpił burmistrz.

- Eeeee to może w telewizji coś widziałem? Ale musimy mieć pewność!

- Cóż można zrobić?

- Nie wiem, skąd ja mam to wiedzieć? Ale młynarz Thege... Thyge... Thoge...

- Wybacz, ale nic mi to nie mówi.

- No, wiesz młynarz, taki gość co robi mąkę.

- Aha, już wiem, to robota dla naszych dzielny...ekhu, ekhu tak dla was panowie. Młyn jest niedaleko ruszajcie.

Drużyna szybko podążyła we wskazane miejsce. Młynarz gdy tylko ich ujrzał myślał już tylko o jednym: Moje ziele + policja = Źle. Schował się więc szybko do worka z mąką.

Krakers wpakował się pierwszy do środka i zakrzyknął:

- Thyge-coś-tam, wyłaź jeśli ci życie miłe! – krzyknął, po czym zaczął siekać worki swym mieczem.

W jednym z nich natrafił na młynarza i rozwalił mu czaszkę. Po chwili w pomieszczeniu znajdował się już tłum ludzi z widłami.

- No co? Zaciął się przy goleniu - wytłumaczył Krakers, po czym drużyna wróciła do szamana.

- Eeeeee no tego tam no, młynarz to już nic nie powie...

- Co, co się stało?!! - krzyknął burmistrz

- Jest, że tak się wyrażę... eee... nieosiągalny - wyjaśnił Szyszunia.

- Została już tylko jedna nadzieja - rzekł szaman. - Klęknijcie przed Wielką Butelką Pepsi. - Wszyscy padli na twarz, gdy szaman odkrył oświetloną światłem z zielonej żarówki butelkę żółtawej Pepsi.

- O Wielka Pepsi! Błagamy cię o pomoc!

- Ty, dlaczego ona jest taka żółta? - spytał Greg szamana.

- No cóż, data ważności upłynęła jakieś eee… 7 pokoleń temu.

- Cisza! - głos dochodził z wnętrza pepsi. – Wiem, co ci odważn... eeee... tak wy podróżnicy macie zrobić, by Ragnarok powstrzymać. Otóż za górami, się znaczy za ostatnim przystankiem jedenastki, w ciemnej jaskini, jest niebezpieczna grupa bandziorów Badguys z pokładu Idy. Ich przywódca, Hans Grossen Toporen, chce zniszczyć świat. Macie ich unieszkodliwić, zabić albo co. Następny proszę!

- Och, Wielka Pepsi jak mamy ci dziękować!?

- Pięć sztuk złota! Przyjmuję gotówkę, czeki, akty własności i karty kredytowe.

- O.K.

Wszyscy zaczęli szukać po kieszeniach. Uzbierali 4,99.

- Może rabat jakiś?

- Dawaj!

- Ruszajcie więc poszukiwacze, ja niestety nie mogę wam towarzyszyć, bo dziś będzie 2354 odcinek "Lusesity" i Don Marianno powie wreszcie, że kuzynka kolegi sklepikarza ze sklepu obok jest przybraną matką kolegi jego stryja. Macie też to - wręczył im zapisana kartkę.

- Magiczny zwój! - krzyknął Szyszunia.

- Nie, lista zakupów. Pamiętajcie, że mleko ma być świeże. Powodzenia!


--------------------------------------------------------------------------------

Drużyna po kilku godzinach doszła wreszcie na przystanek. Czekał tam jakiś mężczyzna.

- Gościu! Nareszcie! - wykrzyczał Greg. Gościu był to członek ich drużyny, a ponieważ nie wiedzieli jak się nazywa, wołali na niego Gościu. - Mamy robotę do wykonania. Idziesz? – Gościu kiwnął głową i poczłapał za nimi.

Zaraz potem przyjechał autobus. Drużyna wsiadła odważnie do zatłoczonego pojazdu. Jechali bardzo długo i wolno. Kierowca albo spał, albo nie żył. Wreszcie na przedostatnim przystanku zwolniło się miejsce na końcu, więc drużynka rozsiadła się tam wygodnie. Po chwili zauważyli zbliżającą się do nich postać.

Wszechogarniającą aurę zła i zepsucia dało się odczuć w promieniu 384m 56cm i 6mm. Kompania wpadła w panikę i poczęła walić pięściami w drzwi i okna. Tymczasem siewca chaosu i ucieleśnienie wszelkiego zła nieubłaganie posuwał się w ich kierunku. Ręka poczwary powoli wysunęła się w stronę przyjaciół. Stracili już wszelką nadzieję…

- Bileciki do kontroli proszę.

- AAAAAAAAAAAA oszczędź nas, oszczędź!!! Co ci takiego uczyniliśmy!? Weź sobie ich, daruj mi!!!

- Eeeeee Krakers on chce tylko bilety – szepnął Szyszunia.

- Co, co, co? Aha proszę oto one.

Po jakimś czasie autobus dotarł do końca swej trasy.

- Dobra, wysiadamy - krzyknął Greg i wkroczyli do groty znajdującej się nieopodal.

Natychmiast otoczyła ich nieprzenikniona ciemność.

- Greg dawaj latarkę.

- Eee no jasne, masz - powiedział Greg po czym wręczył urządzenie Krakersowi. Ten po kilku chwilach zorientował się, że ta nie ma baterii.

- A gdzie baterie?

- A myślisz, że co było wczoraj na obiad?

- Sajgonki?

- Nie.

- A smakowało jak sajgonki.

- Spokojnie , znalazłem kontakt - krzyknął Szyszunia i po chwili grotę rozświetliło jasne światło.

Nie szli długo, gdy ujrzeli rozwidlenie tunelu.

- W lewo - oznajmił Franciszek i wszyscy razem, minąwszy prawą odnogę z wielkim neonowym napisem "Badguys z pokładu Idy", zagłębili się w drugi tunel.

Ten ciągnął się dość długo. Jednak minąwszy stację metra i stary niemiecki bunkier, doszli do dużego pomieszczenia. W środku ujrzeli około 40 koboldów pracujących przy taśmociągu i zawijających je w te sreberka. Franciszek zastanawiając się, jak koboldy zasilają ową maszynerię. Ujrzał w rogu jaskini wielkie, przeciekające i świecące na zielono beczki z napisem "Radioaktywne". Zaraz potem podszedł do nich kobold zarządca i zakrzyknął:

- Witajcie ludzie w nasz... - nie zdążył jednak dokończyć bo Krakers, myśląc że to jego ciotka, walnął go z całej siły w plecy na przywitanie.

Kobold niezgodnie z prawami fizyki wyleciał w powietrze i wylądował na taśmociągu. Szybko został opakowany w sreberko przez robotników, po czym utknął w maszynerii. Ta, nie przywykła do pakowania koboldów, zaczęła wydawać dziwne dźwięki i śpiewać sprośne piosenki, a następnie eksplodowała z głośnym hukiem. Drużynka szybko zmyła się z pola widzenia ocalałych robotników. Dwa lata później interes koboldów przejęły świstaki, które zmonopolizowały rynek cukierniczy.

Drużyna wróciła do rozwidlenia i skręciła do drugiej odnogi. Tam trafili do wielkiej sali, gdzie na środku czekało na nich 5 bandziorów.

- Ja, wy teraz zginąć und ich kaput mache cały świat! - krzyknął Hans dowódca bandy.

- Czuję, że od dzisiaj będę się nazywał co najmniej Killer6 - rzekł gnomi skrytobójca, trzymając w jednej ręce zardzewiały sztylet, a w drugiej starą szczoteczkę do zębów.

Wszyscy rzucili się z impetem na siebie. Magowi Szyszuni rozleciały się notatki, wiec rzucił jedyne zaklęcie które pamiętał. Ogień dosięgnął każdego oprócz wrogów. Podpalony Gościu, krzycząc niezrozumiale, wpadł na półelfiego członka gangu i popchnął go pod nadjeżdżający pociąg. Kolejny członek gangu rzucił się na Killera5 z okrzykiem Banzai!, lecz oberwał szczoteczką w oko i oślepiony spadł w bezdenną, 10 metrową przepaść. Mnich Greg zaczął walić pięściami na oślep i używając swej mocy IK ugotował chińską zupę z papierka. Franciszek, chcąc udowodnić swą wątpliwą odwagę i takież męstwo, zaczął wycofywać się na z góry upatrzoną pozycję. Killer6 chcąc zmienić swój pseudonim raz jeszcze, rzucił się na jednego z bandziorów, jednak pękła mu guma od spodni i upadł na głowę. Mag odnalazł jedno ze swych zaklęć i zamienił bandziora w choinkową bombkę. Ostatni z członków gangu wyjął zapałkę i popełnił seppuku. Na placu boju został tylko Szef gangu Hans Grossen Toporen.

- AAAAAAAAA – krzyczał - wy idioten gamonien ich zabije Ihnen!!! - podniósł swój grossen toporen nad głowę i począł szarżować na drużynę.

W biegu poślizgnął się jednak na chińskiej zupce, którą nierozważny mnich pozostawił na ziemi. Wywinął koziołka i wyrzucił swój topór w górę. Upadając nadział się na pordzewiały miecz Krakersa, który ten pozostawił podczas odważnej i panicznej ucieczki. Potem do podłogi przybiła go jego własna broń.

- Eeeeee dobra chłopaki, nie wiem jak wy, ale ja biorę ten grossen toporen - stwierdził Krakers.

Cała drużyna jeszcze trzy godziny biła się o niezasłużone trofea, a Killer6 szukał swoich spodni, po czym ruszyła po nagrodę do burmistrza, który najprawdopodobniej wcale nie będzie miał ochoty jej wypłacać.


---------------------------------------------------------------------------------

From TRPG nr 75; Autor: Patryk Kulawiecki & Sir Ser
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Sesje Strona Główna -> Humor Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin