Forum Sesje Strona Główna Sesje
Witamy z powrotem!
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

W sieci smoczych intryg- Rozdział 1
Idź do strony 1, 2, 3 ... 9, 10, 11  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Sesje Strona Główna -> Planescape
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Chrx
Mistrz Podziemi
Mistrz Podziemi



Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sigil- Miasto Drzwi

PostWysłany: Wto 8:31, 27 Cze 2006    Temat postu: W sieci smoczych intryg- Rozdział 1

UWAGA! Mega spoiler!!

W sieci smoczych intryg


Rozdział 1
Trudne początki


"Sigil. Jedyne miasto w Wieloświecie, które nie *poznało* same siebie i zarazem jedyne które *poznało* same siebie. Klatka. Torus. Sigil. Sfera Pani. Nadsfera. Forteca- kłodka, do której kluczem jest Ból....
Żadna nazwa nigdy nie odda prawdziwego znaczenia tego miejsca. A nawet ten, kto by *poznał* wszystkie jego nazwy wraz ze znaczeniami, nie uczyniłby nawet kroku ku *poznaniu* samej istoty tego miejsca."


- Dak'kon, githzerai, upadły Zerth.

***********************


Ciężki, przytłaczający żar leje się strumieniami z sufitu. Kolejny upalny dzień w Sigil. Truchło wiecznie palącego sie maga jak zawsze smętnie zwisa nad palarnią przypominając wszystkim nazwę tego miejsca. "Gospoda pod gorejącym człowiekiem". Zaiste, gorał on. Średniego wzrostu, lecz sporej postury trupek człowieka, niegdyś wielkiego maga mógłby przyprawiać o mdłości co wrażliwszych sigilijczyków (o ile w ogóle istnieje termin "wrażliwy sigilijczyk"). Okalane przedziwną,, czarną zbroją ciało wciąż skwierczało i buzowało od znajdujących się na nim i w nim płomieni, ale istocie zdawało się to podobać. Co więcej, była szczerze uśmiechnięta. A przyznać trzeba, że uśmiech na twarzy tak odrażającego i w większości już spalonego do kości ścierwa był czymś, co zdecydowanie kontrastowało z jego ciałem. O ile to coś w ogóle możnaby nazwać ciałem. "Zbroja" albo coś takiego okalająca ciało była na prawdę po prostu mostkiem tego nieszczęśliwca, a jego wnętrzności dawno już nie przypominały organów normalnego człowieka. Swymi szeroko otwartymi, pustymi oczyma spoglądał on smętnie na wnętrze karczmy. A było na co popatrzeć. Przy jednych stolikach ogromne, przerażające biesy grały w karty z równie odrażającymi biesami. W innym kącie baru paru niebian w obrzydzeniem wpatrywało się w te biesy, pijąc coś, co zostało im podane i nazwane szumnie "czystą wodą". W wielu miejscach można było dostrzec przeróżne diabelstwa. Zbierały się one w grupki i razem przesiadywały długo (zwykle do upicia się) przy jednym stole, wiedząc, że lepiej będzie nie przebywać samemu, zwłaszcza w tak niebezpiecznym miejscu. Trzech długobrodych krasnoludów popijało ciemne piwo i z wyraźnym zadziwieniem wpatrywało się w całe towarzystwo. Najprawdopodobniej jakiś portal nagle przerzucił ich do Sigil i teraz nie wiedzieli, co ze sobą zrobić. W całej karczmie było tyle przeróżnym istot humanoidalnym i zupełnie do ludzi niepodobnych, że opisanie i nazwanie ich wszystkich zajęłoby szybko mówiącemu tydzień. Ale mało kto patrzył na resztę postaci w karczmie. Jeśli już na kogoś zwracano uwagę, to były to bardzo specjalne wyjątki. Oczywiście sam Gorejący, ale tylko dla nowych. Bywalcy już zupełnie oswoili się z jego widokiem. Także grupa sukkubów siedząca w ciemnym końcie baru i zbierająca Pierwszaków i naiwniaków do siebie, celem zwabienia ich do Wojny Krwi, była przyciągająca wzrok. Ciekawą osobistością tutaj był też stary githzerai w pięknej, potężnej, pomarańczowej zbroi. Siedział przy stole sam i cośtam popijał. Głównie jednak obracał w palcach jakiś mały okrąg, który z dala wyglądał na dziecinną zabawkę. Te istoty rzadko pojawiały się w karczmie, więc wielu ukradkiem spoglądało na niego, a raczej na jego przedziwny miecz. Ostrze świeciło się różnobarwnym światłem i zdawało się nie mieć jednego koloru. Najwyraźniej była to bardzo mocna i niszczycielska broń. Wielu pewnie chciałoby ją zdobyć. Gith siedział przy starym rozsypującym się stoliku. Ale tutaj większość stolików rozsypywała się ze starości. Brudne, zakurzone, pooblewane tysiącem cieczy meble nie budziły wielkiego zainteresowania siedzących przy nich stworów. Tak samo jak wysokie, czerwone i brudne jak wszystko w tym miejscu ściany budynku. Sam barek i stołki przy nim również nie należały do rzeczy pierwszej jakości. Drewniany, zabity ponownie deskami w wielu miejscach i pomalowany na kolor, który w zamierzeniach miał być chyba zielenią kontuar i tak ciekawie się prezentował na tle umazanej na jakiś zgniło-fioletowy kolor ściany za nim. Jedyną chyba rzeczą w miarę nową tu były drzwi. Duże, solidne, drewniane drzwi. Częstokroć podczas burd i wielkich starć w karczmie były one niszczone i to główna przyczyna tego, że teraz wyglądały one jak nowe. Bo one BYŁY nowe. Wtem uchyliły się one nieznacznie, by po dłuzszym oczekiwaniu, w blasku dnia, wpuścić do baru nowego gościa. Gościa, który od tej pory zupełnie zmieni dzieje sześciu istnień, ale po koleji...
Dziwny, ubrany w stary, podarty płaszcz przybysz stał chwilę w drzwiach karczmy oświetlony blaskiem eksplozji i walki jaka rozgrywała się właśnie na zewnątrz. Wielki błysk rozświetlił się na chwilę nad jego głową, ukrytą pod czarnym jak noc kapturem, sprawiając wrażenie aureoli zawieszonej na obręczach odległego dymu nad tajemniczym gościem. Większość istot przebywających w karczmie rzuciła się do okien, by podziwiać niesamowity pojedynek rozgrywający się poza budynkiem. Ale momentalnie też zaczęli się spod okien wycofywać widząc, że dookoła jednego z uczestników burdy już utworzyła się ściana budynków, a do reszty powoli zaczęły się zbliżać dabusy. Bywalcy karczmy wiedzieli co to znaczy. I woleli znaleśc się jak najdalej od istoty, która właśnie przybyła na pole walki. Żaden z obecnych jej nie widział, ale każdy wyczuwał, że jest tam, a już sama ta wiedza zginała nogi i uwilgotniała spodnie pod największymi chojrakami Sigil. Tymczasem przybysz w ogóle nie zwracając uwagi na ten charmider w barze, uważnie sondował otoczenie. Wyraźnie kogoś szukał. Wzrok jego padł na githzerai'a, a dokładnie na jego broń. Przez chwilę przyglądał się jej dokładnie, po czym ruszył w jego stronę. Gith był jedną z niewielu osób, które nie pobiegły z tłumem napawać się widokiem walki, ale spokojnie trwały na swoich miejscach. Człowiek, o ile był to człowiek, podszedł do githa i przysiadł się do niego. Dłuższą chwilę trwała rozmowa między nimi. Zakapturzony mówił coraz głośniej, natomiast githzerai z właściwym swojej rasie spokojem mówił do niego wcale nie okazując wielkiego zainteresowania rozmową. W końcu jednak zaczęli mówić na tyle głośno, że siedzący co bliżej mogli przysłuchiwać się temu co mieli sobie do powiedzenia.
- Nie jest moją wolą pozostanie tutaj, ale żeby zrozumieć powody mojej decyzji o tym musiałbyś mnie *poznać*, co choć nie byłoby dla ciebie trudne to również byłoby sprzeczne z moją wolą. Nie jest moją wolą abyś mnie *poznał*.- gith dziwnym sposobem akcentował słowa "poznanie" i "moja wola", ale ponoć u nich to było normalne.
- Ze mną możesz dokonać wiele, zdobędziesz rzeczy o których do tej pory mogłeś tylko marzyć... Przemyśl to...- mówił człowiek głośnym, podirytowanym głosem.
- Nie jest rzeczą twojego umysłu poznawać moje marzenia, ani nie jest rzeczą moim marzeniem, ani wolą towarzyszyć ci.... Widzę, że jesteś potężnym człowiekiem. Widzę, że *poznałeś* samego siebie. Widzę, że wędrówka z tobą przyniosłaby mi wiele korzyści. Ale nie mogę tego uczynić...
Wtedy mężczyzna inaczej spojrzał na Githa. Wpatrywał się w niego wyniośle swymi skrywanymi przez kaptur oczami, aż wreszcie ozwał się uspokojonym, cichszym głosem:
- A więc zostań tu. Skoro niemiła ci podróż ze mną. Ty wiedz, że nie jesteś mi niezbędny. Poradzę sobie... Z tobą... czy bez ciebie... upadły githzerai... - ostatnie dwa słowa powiedział wyjątkowo wyraźnie, choć i tak niewielu je usłyszało. Ostrze githa na jedną krótką chwilę zdawało się zmienić swą barwę na ognisty szkarłat, ale potem zgasło i znów zapłonęło zielenią. A wędrowiec wstał i po raz kolejny rozejrzał się po budynku. Wzrok przejechał powoli po twarzach dwóch niebian, zatrzymał się chwilę na brodach krasnoludów, szybko minął baatezu i diablęta, by ostatecznie skierować kroki jegomościa w czerni w kierunku długiego stołu przy którym zebrały się cztery równie tajemnicze osoby. Kiedy podróżnik ruszył w ich stronę po raz pierwszy można było zauważyć małe stworzenie stąpające z wolna w połach jego szaty. Był to czarny kot z gracją poruszający się przy nogach swego pana. Ani na chwilę nie wszedł mu pod te nogi, ani ten kto nad nim szedł na niego nie napnął. Zdawało się, że pana i kota łączy dziwna więź. Razem tworzyli niezwykła parę idącą w kierunku innych niezwykłych wędrowców. Średniego wzrostu i równie średniej postury diablę- meżczyzna siedziało naprzeciw barczystego i umięśnionego chłopaka o długich, czarnych włosach i pięknej, koziej bródce, na którego ramieniu siedział sporej wielkości kruk z pospolitego w Sigil gatunku Kruków Katów. Trochę dalej od nich siedział wysoki i szczupły osobnik, białe włosy opadały mu na plecy, a w nogach powiewała czaran szata. A twarz jego zdradzała doskonale dlaczego zwykle wolał on chodzić w kapturze narzuconym na głowę. Krąg zamykał niski krasnolud popijający z wolna jakomś czarną ciecz. Przed nim na stole można było dostrzec szczura, nie czaszkoszczura, ale zwykłego, pospolitego jakich w takich karczmach było wiele.
Podróżnik nagle siadł między cała tą czwórką i uciszyłich gestem. Po chwili zaczął przemawiać cichyym, uspokajającym i miłym dla ucha głosem:
- Witajcie panowie! I krasnoludy- dodał po chwili- zapewne zastanawiacie się co mnie do was sprowadza. Otóż, uznałem was za dzielnych i odważnych mężów zdolnych wykonać zadanie jakie chcę wam przydzielić. Oczywiście, nie za darmo.- to mówią wyjął i potrząsnął w powietrzu woreczkiem z monetami. Widać i słychać było, że nie był to człowiek biedny. Po chwili kontynuował:
- Ale to jest niczym w porównaniu do skarbów jakie czekają was tam gdzie mamy się udać. Mogę was tylko zapewnić, że będzie to sowita zapłata za poniesione przez was trudy. Ale nim wtajemnicze was w tajniki tego zadania chciałbym dowiedzieć się czy się go podejmiecie. A więc... - spojrzał na nich wyczekująco, jeszcze raz potrząsając workiem z monetami po czym go chowając.


Ostatnio zmieniony przez Chrx dnia Sob 16:40, 01 Lip 2006, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elminster
Podróżnik
Podróżnik



Dołączył: 07 Cze 2006
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Cienista Dolina

PostWysłany: Wto 15:02, 27 Cze 2006    Temat postu:

- witaj...kim jesteś że masz tyle kasy??? - Powiedział Ulfgar dodając - Ja przyjmuje tę prace, ale niewiem jak moi towarzysze - pokazując ręką na reszte osób - niemoge się doczekać kiedy wreszcie użyje swojego toporka - muwiąc to Ulfgar szczerzył(chyba tak się pisze) zęby.

P.S. Czy my wszyscy przyjażnimy się i jesteśmy drużyną czy nie???
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Erilad
Awatar



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 437
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Wto 17:08, 27 Cze 2006    Temat postu:

Erilad popatrzył chciwie na trzos z gotówką...
-Ja także jestem chętny, by poznać szczegóły zadania - uśmiechnął się lekko, po czym spojrzał pytająco na pozostałych kompanów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lonely Wolf
TechPriest
TechPriest



Dołączył: 08 Maj 2006
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Śro 14:17, 28 Cze 2006    Temat postu:

-Brzdęk jest zawsze dobrą motywacją do działanie mój panie, lecz chciałbym choćby oględnie dowiedzieć się w czym rzecz.
Nerkzzarksch wypowiadając te słowa zaczął wykonywac ruchy jakby głaskał jakąś istote wielkości dużego psa bądź dzikiego kota po swojej lewj stronie.
*Skrob* *Skrob*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorn
Władca
Władca



Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawka

PostWysłany: Sob 16:23, 01 Lip 2006    Temat postu:

Siedział w knajpie już od 6 godzin. Gdy wchodził(wchodzili) nie było jeszcze prawie nikogo. Powoli przysiadało się do niego różne towarzystwo ale on nie zwracał na nich uwagi. Przychodzili, odchodzili, inni zostawali. Ikar (i Iker) przyszedł tu z zamiarem napicia się czegoś. Jednak od tych sześciu godzin nie robił nic. pozornie. W głębi jego umysłu, jednak toczyła się poważna bitwa/batalia. A stawką jej był jego umysł. Problem w tym, że Iker raczej ją wygrywał. Posiadał silniejszą.... osobowość (można to tak ująć). Jednak batalię przerwał ten... (być może) człowiek który wszedł właśnie do karczmy i dał dziwną propozycje. Ikarowi ta cała sprawa śmierdziała. {No coś ty! Przecież zarobimy na tym kupę brzdęku. Potem zabijemy towarzyszy i zwiejemy. Nie, nie! Och zamknij się...}
- TAK Zgadzam się!


Ostatnio zmieniony przez Gorn dnia Pią 14:03, 14 Lip 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chrx
Mistrz Podziemi
Mistrz Podziemi



Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sigil- Miasto Drzwi

PostWysłany: Nie 16:20, 02 Lip 2006    Temat postu:

Nieznajomy dyskretnie uśmiechnął się pod nosem. <Łatwo poszło. Każdy trep jest łasy na brzdęk. Teraz nie mogę ich tylko zbytnio przerazić trudnością zadania. Niech się cieszą łatwo zarobionymi pieniędzmi...>myślał przybysz drapiąc za uchem swego kota. Chwilę wpatrywał się biernie w całą czwórkę po czym zaczął mówić, powoli, spokojnie, cicho. Nie chciał żeby wiele osób usłyszało ich rozmowę.
- Wypada wędrowcy abym wam się przedstawił. Otóż jestem... nie... moje imię nie jest ważne dla naszej sprawy... Moje PRAWDZIWE imię... Ale... żebyście mogli mnie jakoś nazywać... Powiedzmy, że nazywam się... Serth. I niech to wam wystarczy. Teraz przejdźmy do sedna sprawy... Do mojego... zadania... - spoglądał jakiś czas na swoich słuchaczy po czym zaczął znowu.
- Jestem magiem. Przez lata studiowałem Sztukę u mistrza... Hmmm.... U mistrza magii. Poznałem wiele czarów i zdolności. Mój mentor zabierał mnie też ze sobą na liczne podróże. Podczas jednej z nich, w Otchłani, dowiedzieliśmy się o wielkim skarbie... I o Fortecy Bardu'ekel.... Już wyjaśniam. Mianowicie tanar'ri, a raczej kilka książąt tanar'ri postanowiło zrobić coś co rzadko robią i zawiązało przymierze... Zamierzają oni napaść na Sfery Wyższe. I nie byłoby w tym nic specjalnie ważnego, bo tanar'ri zawsze chcą zrównać Sfery Wyższe z Niższymi gdyby nie to, że postanowili oni, ci władcy oczywiście, zgromadzić wszystkie swoje fundusze w jednym miejscu- Fortecy Baldu'ekel. Pomyślcie... Kilka milionów sztuk złota i platyny w jednym miejscu...- mag przerwał na chwilę żeby sobie to wyobrazili i obserwował jak w oczach jego przyszłych towarzyszy błyszczą iskierki gorączki złota. Niezmiernie ucieszony tym widokiem kontynuował.
- Naturalnie mój mistrz natychmiast się na to złoto połakomił. Znalazł jakąś lukę w planach skarbca i postanowił to sprawdzić... Wynajeliśmy grupę złodzieji... Razem z nimi przekradliśmy się do wnętrza zamku jednego z książąt tanar'ri. Włamaliśmy się do jego sali tronowej... Mistrz znalazł to czego szukał.... Plan budowy fortecy. Kiedy go przejrzał był bardzo ucieszony. Schował go do kieszeni i zaczęliśmy wracać. Ale wychodząc z sali tronowej jeden ze złodzieji zechciał ukraść jakąś drogocenną figurkę nie pamiętem już którego boga chaosu. Niestety... Na tą diabelną figurkę rzucone było zaklęcie Wyjca Zatrzymującego. Natychmiast uaktywnił się alarm. Złodziej padł sparaliżowany, a my zaczęliśmy uciekać. Najpierw padło dwóch biegnących z przodu. Banda blisko czterdziestu impów zastrzeliła ich. Mistrz użył Zabójczej chmury. Wszyscy padli.... Biegliśmy dalej... Tym razem drogę zagrodziły nam dwa vrocki. Jeden został zabity przez złodzieja, który jednak przypłacił to życiem, bo rzucił się na niego drugi. W ostatniej chwili zabiłem tego drugiego tanar'ri paroma piorunami kulistymi. Mistrz i ja przywołaliśmy parę bestii by w razie czego pomogły nam... Droga w dół przebiegła bez większych przeszkód. Parę razy pomniejsze grupki tanar'ri próbowały nas zaatakować, ale z miernym skutkiem. Jeden złodziej padł. Mistrz został ciężko raniony jakąś zabłąkaną strzałą. Wyleczyłem go, ale była chyba zatruta, bo zaczął od tej chwili słabnąć. Dotarliśmy do foyeru. Cieszyłem się już, że to koniec. Że im uciekliśmy... Ale nagle zza rogu wyskoczył... glabezu! Przeraziłem się widząc jak gołymi rekoma rozrywa ostatniego złodzieja. Mistrz przywołał mnie do siebie. Dał mi plan, powiedział żebym schował się w mieście... Że mnie znajdzie. Chciałem go uratować... Chciałem mu pomóc... Ale było już za późno... Przeteleportował mnie do portalu, który prowadził do Plaque-Mort. Chciał sam rozprawić się z demonem... Zdobyć wielki miecz, który zauważył w jego rękach... Wyglądał na cenny... I ten miecz pewnie go zabił... Ech... Chciwość go zgubiła... - mag zatrzymał na moment opowieść by westchnąć. Po czym kontynuował.
- Długo czekałem w mieście- bramie na mego wieloletniego nauczyciela. Ale on nie przyszedł... Siedząc tak w obskurnej karczmie studiowałem ten plan. Po długich badaniach zrozumiałem pomysł mego mistrza i pojąłem, że jest on genialny. Ale i szalony. Przypomniałem sobie o... Znikającym portalu Naa'shecha.- spojrzał na towarzyszy, by sprawdzić jakie ta nazwa wywarła na nich wrażenie, ale jako, że nie zauważył żadnego, trochę podirytowany kontynuował.
- Znikający Portal Naa'shecha ma długą historię, ale my mamy wystarczająco dużo czasu żeby się z nią zapoznać... A było to tak: Naa'shech Gireatach był dwuklasowcem. Złodziejem i... magiem. Warto nadmienić, że bardzo kiepskim złodziejem. Wszyscy od razu zauważali, gdy coś im ukradł, jakby ktoś rzucił na niego klątwę. Ale chłopak (bo był on jeszcze bardzo młody) miał spore ambicje. Chciał zostać królem złodzieji... Największym rabusiem w Sigil... Wzbudzało to niepokój i smutek jego ojca, maga, zawiedzionego tym, że syn nie idzie w jego ślady. Chcąc pokazać mu potęgę magii naopowiadał mu wiele o jej możliwościach. I wtedy sprytny Naa'shech wpadł na swój genialny pomysł... Zaczął się uczyć od ojca Sztuki, a potem i od innych magów. Musiał się wiele nauczyć, bo magia którą chciał osiągnąć była dostępna tylko dobrym w swej profesji czarodziejom. Chłopak nie był najlepszym magiem, ale miał cel i wiarę w to co robi. A jak dobrze wiecie, tu, w sferach wiara czyni cuda... I uczyniła... Niesłychanie szybko doszedł on do perfekcji. I poznał zaklęcia, które chciał poznać... Dzięki nim spełnił on swój plan. A był on taki: Pomyślał on sobie, że skoro przy pomocy naprawdę skomplikowanej Sztuki można stworzyć portal do wybranego miejsca to czemu by nie stworzyć "doskonalszego" portalu. Portalu, który sam poruszałby się za jego właścicielem. Warto przy tym wspomnieć, że były to dawne czasy i nikt jeszcze wtedy nie słyszał o kieszonkowych portalach. Tak... To pomysł dopiero naszych czasów... Drogi pomysł, warto dodać. Wracając jednak do historii Naa'shecha: po wielu latach badań stworzył on w końcu jego zamysł- portal, który poruszał się za nim! Po całym Sigil! Gdziekolwiek mag by nie poszedł, portal zawsze był w najbliższym miejscu, które mogło być portalem, w drzwiach, bramach, łukach kamiennych, jednym słowem: wszędzie. Oczywiście kluczem był sam czarodziej. No, a miejsce docelowe? Było to miejsce najbardziej podobne charakterem do tego co było za portalem w rzeczywistym Sigil. Czyli: za powiedzmy, bramą dalej było Sigil- portal przenosił w jakieś miejsce w Sigil. Ale inne od tego w którym się było... Za portalem była karczma pełna dev? Portal przenosił nas na Celestię. I tak dalej. No i, wtedy się zaczęło.... No, bo powiedzcie mi, cóż z tego, że obrabowany natychmiast zauważał kradzież Naa'shecha skoro on sam zaraz znikał w portalu? Nikt też nie widział jego twarzy, bo był on na tyle szybki, że zawsze nim ktoś się obejrzał zdążał uciec do portalu... Naa'shech został okrzyknięty królem złodzieji! Całe miasto mówiło tylko o nim. Jeśli do tej pory bogaci ostrożnie chodzili po Sigil to wtedy popadli już w zupełne obawianie się o to by ich nie okraść. I tak sprawa znikającego złodzieja dotarła do odpowiednich słóżb... Harmonium za nic nie chciało oddać tej sprawy Łaskobójcom po tym jak ich faktol również został okradziony. Hieh, to dopiero coś... Okraść faktola służb porządkowych... Naa'shech chciał więcej sławy niż mogły unieść jego ramiona i... przez to przegrał... Nainteligentniejsi członkowie tej frankcji zamknęli się w jednym pomieszczeniu i obradowali wystarczająco długo by wpaść na doskonały pomysł... Zarazem sposób na skrócenie ciągłych kradzieży w Sigil i na ukaranie bezkarnego złodzieja. Przygotowali zasadzkę... W pewnej małej pustej uliczce gdzie były tylko jedne drzwi, prowadzące do pobliskiej tawerny postawili ofiarę w osobie jednego z czuciowców. Głupiec chciał poznać uczucie bycia okradzionym... he he... Obwiesili go jego własnymi klejnotami i bogatymi rzeczami i wpuścili do alejki. Naa'shech właśnie krążący po Sigil dał się nabrać. Ruszył szybko za czuciowcem i zerwał mu z głowy kilkanaście cennych naszyjników. Naturalnie zaraz pobiegł do drzwi do karczmy, ale gdy je otwierał zadziałał czar podwajania osobowości rzucony na te drzwi. Król złodzieji został powielony. Na miejscu jednego człowieka stało teraz dwóch, każdy będący właśnie Naa'shechem, ale pamiętający tylko połowę z jego wiedzy. Resztę znał ten drugi. Pierwszy z nich przeskoczył przez portal. Rzecz w tym, że w karczmie było mnóstwo tanar'ri, więc wylądował w Otchłani. Chciał szybko wrócić, dlatego nim portal się zamknął wszedł do niego z powrotem. Jednak w tej samej chwili drugi Naa'shech wszedł z drugiej strony! Portal "zgłupiał". Dwaj ludzie, którzy byli do niego kluczami weszli do niego z dwóch stron, a każdy chciał znaleść sie w innym miejscu. Normalnie portal w takich warunkach odmówiłby posłuszeństwa i wybuchnął, ale nie ten. Tego stworzyła silna magia i... spowodował on to czego chcieli mściwi członkowie Harmonium... Uwięzienie Naa'shecha wewnątrz przejścia międzysferalnego. Obu ludzi zostało zamkniętych wewnątrz portalu, a bez połączenia się nie mogli przenieść się nigdzie. A nie mogli się też połączyć, bo obaj chcieli wciąż ruszyć gdzie indziej, do innej części Sigil. I tu dochodzimy do sedna sprawy: każdy z nich pamiętał tylko połowę z miejsc w Sigil, a więc mógł chcieć przenieść się tylko do połowy z nich... Gdyby obaj zachcieli jednocześnie znaleźć się w tym samym miejscu portal by ich tam przeniósł, ale jako, że byli rozdzieleni było to niemożliwe! Portal od tego czasu (czyli przeszło paru wieków) ciagle otwiera się w innych częściach miasta. I dlatego właśnie nazywany jest: Znikającym Portalem Naa'shecha!- mag zakończył swoją historię i spojrzał na towarzyszy, a po chwili odpoczynku kontynuował.
- Rzecz w tym, że z drugiej strony, w Otchłani portal otwiera się tylko w jednym miejscu... W samym środku skarbca tanar'ri!!!- teraz dopiero rozmówcy Sertha zaczęli wykazywać większe zainteresowanie całą historią... Widać było, że ta informacja im się spodobała...
- I to właśnie był pomysł mego mistrza. By w ten sposób okraść skarbiec tanar'ri. "Ale!" powiecie. Jak z stamtąd potem wyjść? Na to też mam sposób, posłuchajcie uważnie... Zaraz za wyjściem ze skarbca znajduje się drugi portal! Nie wiem dokąd on prowadzi, ale na pewno do bardziej bezpiecznego miejsca niż Otchłań. Spytacie się, dlaczego by nie zaatakować frontowo fortecy i jej nie przejąć? Otóż, chyba nie myślicie, że władcy Otchłani postawili do pilnowania go grupkę impów? Na planie fortecy widziałem pokoje, które spokojnie mogłyby pomieścić kilkadziesiąt Glabezu! A nawet parę miejsc dla nalfeshnee. A przed nią jest mnóstwo okopów dla vrocków... Nie ma co! Nikt nie przedrze się przez tą obronę. A wiec... plan już znacie... teraz zaznajomię was ze szczegółami... - powiedział i pogłaskał swego zwierzaka, który właśnie wskoczył mu na kolana. Cała czwórka usłyszała głośne mruczenie.
-Aha, byłbym zapomniał. To jest Minsc... Wracając do sprawy: potrzebujemy pięciu rzeczy: miejsca w którym w danej chwili znajduje się portal w Sigil, klucza do portalu (bo ponoć na wszelki wypadek czarodziej zabezpieczył się i można go było otworzyć jeszcze czymś innym), klucza do portalu wyjściowego z fortecy oraz... worków... Ale nie takich zwykłych worków... Chodzi mi o Nieskończone Worki Twi'sela. W tej chwili nie pamiętam ich historii, ale jak sobie przypomnę... W każdym razie chyba nie myślicie, że weźmiecie kilkadziesiąt ton złota i platyny we własne ręce? Musimy mieć te worki... I jeszcze coś... Po tym wszystkim co wam powiedziałem moglibyście mnie zabić i samemu ruszyć na ten zamek... Ale mam zabezpieczenie... Otóż drzwi do skarbca chroni potężna magia portalowa... gdyby ktoś bez klucza chciałby przejść przez nie z tej albo z tamtej strony to po chwili już pływałby w Styksie... Ale ja wiem w planu zamku, co jest kluczem do portalu w drzwiach skarbca i... tego już wam nie powiem... Dzięki temu będziecie mnie potrzebowali... hi hi...- zaśmiał się pod nosem.
- Dobra.... Sprawa ustalona. Powiedzcie od znalezienia której rzeczy (z wymienionych czterech) powinniśmy zacząć. Bo piąta (klucz do skarbca) jest już u mnie... Ja skłaniałbym się do tych worków, bo są one w Sigil... Ale powiedzcie co wy sądzicie... I oczywiście... przedstawcie się!- powiedział mag i zamówił spory kufel arboriańskiego wina. I po chwili już go ze spokojem pił patrząc uważnie na zamyślonych nad jego słowami słuchaczami...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorn
Władca
Władca



Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawka

PostWysłany: Wto 13:44, 04 Lip 2006    Temat postu:

Ikar patrzył na palącego się człowieka. W pewnym sensie zazdrościł mu. Na twarzy umarlaka (?) malował się zachwyt i szczęście, zero bólu. Nie musiał walczyć ze swoją drugą tożsamością ani cierpieć męki sumienie za popełnione przez siebie (?) uczynki. Chwilowo udało mu się zapanować nad Ikerem i nie zgodzić się na zadanie. Ale czy to dobry wybór. Wydawało się, że to łatwy zarobek nie wymagający ofiar. Zaspokoiło to by jego jaźń na jakiś czas. z drugiej strony- Iker mógł się wyzwolić w TRAKCIE lub PO misji. I na przykład pozabijać niczemu nie winnych towarzyszy. Nie, nie może na to pozwolić. Teraz gdy był uwolniony, WOLNY mógł się uwolnić od tego zła które zagnieździło się w jego umyśle.
-Zabij mnie. - poprosił cicho siedzącego przed nim człowieka (?) proponującego mu tą kradzież. Na zdziwiony wyraz twarzy tamtego nie zważając powtórzył:
-Zabij mnie, skończ ten pas udręk i zła czynionego przez Ikera... przeze mnie. Skończ to proszę cię! - krzyk roztoczył się przez karczmę. Teraz wszyscy patrzyli w jego stronę. Iker obudził się...
-W porządku zgadzam się na tą misje...





Ikar cierpiał...


Ostatnio zmieniony przez Gorn dnia Pią 14:02, 14 Lip 2006, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elminster
Podróżnik
Podróżnik



Dołączył: 07 Cze 2006
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Cienista Dolina

PostWysłany: Wto 16:52, 04 Lip 2006    Temat postu:

Ulfgar zaczoł rozmyślać, bo można było to wywnioskować z jego miny. Niezabardzo Mu to wychodziło, ponieważ nigdy do tego niemiał głowy, ale teraz wpadł na fantastyczny pomysł.
-Mam pomysł poszukajmy tych worków Twi...coś tam-gdy nagle obok dobiegł go krzyk, obrucił twarz i zobaczył krzyczącego Ikara.
-eee...co ci się dzieje??
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chrx
Mistrz Podziemi
Mistrz Podziemi



Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sigil- Miasto Drzwi

PostWysłany: Czw 16:39, 06 Lip 2006    Temat postu:

Serth spojrzał zdziwiony na Ikara. <No ładnie... Liczyłem na normalnych, przydatnych ludzi, a wygląda na to, że jeden z nich już okazuje się bzikiem, który dopiero co uciekł Ponurakom... Ech... I nawet się nie przedstawili...>myślał mag...
-Ależ panie... Co też pan mówi... Przed wami roztacza sie perspektywa wielkich zwycięstw.. i skarbów... A wy chcecie umrzeć? Nie no... Opanujcie się... I przede wszystkim... Chciałbym wiedzieć z kim mam doczynienia. Moglibyście panowie się przedstawić i powiedzieć jakiej jesteście profesji? - Serth starał się żeby jego ton był jak najbardziej spokojny... Nie chciał okazywać swojego zdumienia nagłym wybuchem Ikara. Tak naprawdę w tej chwili w myślach maga rozgrywała się prawdziwa walka. Walka o to czy nie powiniem wykluczyć samobójczego człowieka z drużyny...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elminster
Podróżnik
Podróżnik



Dołączył: 07 Cze 2006
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Cienista Dolina

PostWysłany: Czw 17:11, 06 Lip 2006    Temat postu:

Oj, zapomniałem się przedstawić jestem...eee...ach tak Ulfgar...Ulfgar Torunn. Pochodze, można by tak powiedzieć z innego świata, nazywa się Fearun byłem tam Tarczowym Krasnoludem, jedną z podras Krasnoludzkich. Ale niestety pewnego razy, wszedłem do portalu który przeniusł mnie do Sigil. No i tu zostałem bo przez 6 lat próbowałem wrócić ale...nie udało się....Odkryłem że jestem jedynym krasnoludem w tym świecie, więc postanowiłem troche rozmnożyć moją rase. Po 8 latach założyłem miasto, które nazwałem Xonathanur tak samo jak królestwo krasnoludów w którym kiedyś mieszkałem. Od tego czasu poznaje społeczeństwo tego świata, podrużując poróżnych krainach i sferach.- gdy Ulfgar to mówił jego mina "smutniała", ale na sam koniec opowieści rozjaśniła się.
- Tam ci trzej są z klanu Corij<pokazuje palcem na trzech krasnoludów>, który można powiedzieć są wrogami klanu Bran ale niewalczą ze sobą tylko się nielubią ,acha a jestem z klanu którego sam założyłem, klanu Argon. Reszta klanów: Argon, Bran, Corij i Ranmost, oprucz Argon założyli moi wnukowie. jestem najstarszym krasnoludem i sądze że jeszcze długo pożyje mam 192 lata, przybyłem tu 150 lat temu.
A teraz coś o mojej rasie, jak jusz muwiłem są 4 klany muwić będe od najsilniejszych: Argon, Ranmost, Bran i Corij. Każde z klanów ma swoją siedzibe-miasto, które nazywają się tak samo. Jest nas niedużo bo około 1,500 (jeśli tyle nas może być- to do Chrisa). Najliczniejszy to mój klan. No to chyba się przedstawiłem siebie i moją rase.

P.S. Może coś takiego być Chris???
Oczywiście, że tak. Tylko: Ortografia! Stasznie rozgadany krasnolud nawiasem mówiąc...
Z ortografią to umnie cienko, a niechce mi się pisać w wordzie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Erilad
Awatar



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 437
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Nie 17:11, 09 Lip 2006    Temat postu:

-Ja, drogi panie, nazywam się Erilad... po prostu Erilad, nazwiska nie mam i nie uzywam. Jestem człowiekiem, a moja profesja to wojownik... -powiedział Erilad, po czym wskazał na kruka siedzącego na swym ramieniu... -a to jest mój kruczy towarzysz, Eril. Co do zadania, zgadzam się, by najpierw poszukać worków. - Zaczął sączyć chłodne piwo.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lonely Wolf
TechPriest
TechPriest



Dołączył: 08 Maj 2006
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Czw 12:01, 13 Lip 2006    Temat postu:

Mnie panie ma matka dała imię Nerkzzarksch lecz większość ludzi, oraz kraznoludów- w tym momencie wzrok półbiesa pada na Ulfgara- woli mówić na mnie Nerk.
Jeste... -w tym momencie rozlega się krzyk Ikera, a może już
Ikara?- Cichaj dziecko, nie przeżyłeś jescze nawet 200 lat a już pragniesz aksamitnych objęć śmierci??
Wracając do tematu.
Jestem Wojownikiem z pewnymi zadowalającymi zdolnościami złodziejskimi.
Powiedz mi panie tylko czy wiesz gdzie choćby rozpocząć poszukiwania owych cudów Twi'sela, owych nieskończonych worków w które zapakujemy skarbiec otchłani?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorn
Władca
Władca



Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawka

PostWysłany: Pią 13:57, 14 Lip 2006    Temat postu:

Iker przejął kontrolę.

-Przepraszam za to poprzednie, chwilowa niedyspozycja. Chcesz wiedzieć coś o mnie? No dobrze...
-Mam na imię... nazywajcie mnie Ik, tak będzie najprościej wierzcie mi. Pochodzę z pomniejszego planu, właściwie pół-planu. Jestem dobrym magiem, nawet bardzo dobrym, mam świetną broń. Myślę, że przydam się w tej małej eskapadzie. Jednak mam wątpliwości co do niektórych rzeczy. Dlatego mam kilka pytań.
- Po pierwsze: jaką mam mieć pewność, że na ten przykład odmówisz nam zapłaty za tą robotę, ewentualnie wykończysz nas, przy pomocy na przykład grupy najemników? Łup jest spory i jestem pewien, że niechętnie będziesz się nim dzielił. Po drugie: chcę wiedzieć dokładnie jaka będzie nasza zapłata. Po trzecie: dlaczego zatajasz przed nami, niektóre rzeczy ze swojego życia? I po ostatnie: masz jakieś informacje o kluczach do tych portali i miejscu w którym znajdują się te worki?
Iker czekając na odpowiedź wygodnie rozsiadł się na krześle i spróbował stojącego przed nim piwa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chrx
Mistrz Podziemi
Mistrz Podziemi



Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sigil- Miasto Drzwi

PostWysłany: Śro 6:45, 19 Lip 2006    Temat postu:

Serth spojrzał badawczo na Ika. Zastanawiał się czy to ten sam człowiek, który przed chwilą tak natarczywie chciał własnej śmierci. W końcu jednak postanawiając ostatecznie, że Ik to względnie normalny człowiek, ale lepiej mieć na niego oko zaczął mówić, wciąż spokojnie i nie okazując żadnego niepokoju.
- Nareszcie jakieś konkretne pytania. Po kolei: nie odmówię wam zapłaty, bo sami ją sobie weźmiecie. A kiedy przy pomocy portalu powrotnego przeniesiemy się do innej sfery w której nastąpi rozdzielenie drużyny i każdy pójdzie w swoją stronę. Poza tym... mówiłem wam już, że wcale mi nie zależy na złocie z tego skarbca? Tam oprócz skarbów tanar'ri jest jeszcze parę artefaktów... Właściwie to je moglibyście wziąć... Mnie zależy tylko na jednym z nich... - nagle jego głos przybrał na chwilę jakąś złowieszczą i niemiłą barwę, aż słuchaczy przeszły ciarki po plecach- ale to do czego jest mi on potrzebny i... moja przeszłość to sprawy o których mówić wam nie będę. Nie muszę się tłumaczyć z moich celów przed pierwszymi spotkanymi na swojej drodze podróżnikami. Może w przyszłości... coś wam o mnie więcej powiem. Ale na razie niech to co powiedziałem wam wystarczy. - teraz znów zaczął zwyczajnie intonować słowa- Hmmm... Jaka będzie wasza zapłata? A myślicie, że co tanar'ri trzymają w najbardziej strzeżonej warowni w Otchłani? Śmieci? Tam są skarby... wielkie skarby... Przepiękne rubiny... Migoczące szmaragdy... Perły... tak białe, że nie ma porównania... Złoto... Lśniące wśród tysięcy innych ogromnych monet wykonanych w tego kruszcu... No i, platyna... na samych szczytach ogromnych gór złota... jak śnieg zdobiący najwyższe góry... - tą przemowę można by nazwać dokładnym przeciwieństwem poprzedniej, ciepła, miła, tak uspokajająca i opanowana, słuchacze natychmiast poczuli się jakby już widzieli te skarby... jakby już, już mieli je w rękach... - Co do portali to możemy to omówić później... Gdy będziemy mieli worki... nie powinniśmy dzielić skóry na niedźwiedziu skoro nie mamy jeszcze istotnego elementu... Nadszedł czas bym wprowadził was w historię i plan kradzieży Nieskończonych Worków Twi'sela...- po tych słowach Serth pociągnął spory łyk trunku i zaczął snuć kolejną opowieść.
- Twi'sel... Twi'sel był kupcem... Krasnoludem kupcem... A oprócz tego wynalazcą. Taak... Znanym wynalazcą... Przynajmniej w Faerunie... A potem też też i w sferach... Kto wie czy nie bardziej? W każdym razie po wiele przygodach w Faerunie i zarobieniu sporej góry złota na swoich wynalazkach młody jeszcze Twi'sel wybrał się do Sigil z zamiarem rozpoczęcia sprzedaży na większą skalę. Zawiódł się srogo gry przekonał się, że w Mieście drzwi nikt o jego geniuszu nie słyszał. Po upiciu się w jednej karczmie zaczął rozprawiać wszem i wobec o tym, że on to nawet worek bez dna mógłby sporządzić. Taki żeby można tam było wszystkie sfery i jeszcze trochę upchać. No i, pewnie zostałoby to tylko niewinne ględzenie gdyby nei to, że w sferach nic nie przepada... W mniej więcej tym samym czasie w Dis, drugiej warstwie Baatoru Arcydiuk Dispater zdobył to co od dawna zdobyć chciał, przenośny portal do Waaren, wielkiej fortecy w Otchłani. Forteca była siedzibą jednego z najmożniejszych książąt wśród tanar'ri, Thrissha. A Thrissh po walce z jakimś innym lordem tanar’ri miał akurat bardzo osłabione siły. Diabeł, jak to zawsze mają w zwyczaju praworządne biesy z Baator postanowił dokładnie uknuć cały plan. No i, odkrył w nim lukę. Otóż, kiedy inne książęta tanar'ri się zorientują, że wtargnął na teren Otchłani czym prędzej wyruszą na zamek Thrisshy by przegonić najeźdźcę i przy okazji zaatakować zmęczonego walką z nim księcia. Dispater wiedział, że musi to być atak szybki i perfekcyjny. Wpadną, zabiją władcę, wezmą skarby i wrócą. Rzecz w tym, że nie dysponował dostateczną ilością biesów by wszystkie skarby zabrać. Nie mógł też długo odpierać ataków tanar'ri które się tam zaraz zlecą. Musiał znaleźć sposób by szybko i bezpiecznie przetransportować cały łup do Dis. Na szczęście (Dispater) ale zarazem nieszczęście Twi'sela w żelaznym mieście przebywał akurat krasnolud Thenus. Gdy dowiedział się, że Arcydiabeł potrzebuje porady natychmiast do niego pośpieszył z wiadomością, że ma rozwiązanie jego problemów. Za całkiem sporą sumkę powiedział diabłowi, że słyszał o wielkim wynalazcy krasnoludzkim żyjącym w Sigil, który ponoć potrafi stworzyć worki bez dna, które można bezgranicznie napełnić. Warto dodać, że Thenus był od pewnego czasu na Twi'sela o coś obrażony i specjalnie powiedział to wszystko Dispaterowi by ten schwytał Twi'sela i wydusił z niego recepturę. Rzecz w tym, że Thenus wierzył, że Twi'sel rzeczywiście potrafi te worki zrobić więc diabeł, prześwietlając mu, nic mu oczywiście o tym nie mówiąc, umysł uznał że to prawda i rzeczonego wynalazcę czas do Dis sprowadzić. Wynajął, więc najemników i czekał na swą zdobycz. Tymczasem w Sigil Twi'sel znalazł sobie piękną krasnoludkę, Ieelenę. Wspólnie wiedli spokojny żywot w bogatym domu w Sigil. Aż tu nagle pewnego dnia wpadają jacyś ludzie i porywają Twi'sela. A że Ieelena do delikatnych i płaczliwych kobiet się nie zaliczała to natychmiast dowiedziała się gdzie go wzięli i wyruszyła na ratunek. A w Dis Dispater już męczył biednego krasnoluda o to żeby mu tenże worek sporządzić. Oczywiście gdyby Twi'sel choć przez chwile myślał o tym że takowego stworzyć nie potrafi to oszczędziłby wiele cierpień i umarł szybko, ale on w swej dumie był pewny że potrafi go zrobić. I tak parę miesięcy siedział w ciemnym celach Dis i eksperymentował. W mniej więcej tym samym czasie pewna wiadomość dotarła do Arcydiabła. Mianowicie mówiła ona o tym, że Thrissh zdołał już się wzmocnić i znacznie naprawił swoje siły. Dispatera to straszliwie zdenerwowało, a jeszcze bardziej wiadomość, którą chwilę później dostał od Twi'sela że worki skończone. Wydał rozkaz zabicia go. Sprytna Ieelena jednak, która w jakiś sposób się o tym wszystkim dowiedziała postanowiła wkroczyć też do gry. Zatrzymała strażników idących do więzienia i zaczęła im tłumaczyć jakiś kruczek w prawach, który pozwalał skazańcowi na ostatnie widzenie z osobnikiem płci przeciwnej. Ponieważ były to baatezu na regułę prawą się zgodzić musieli ( choć pozwolenie to zostało później definitywnie przez Dispatera wymazane z Księgi Praw Dis) i pozwolili Ieelenie na godzinne widzenie z mężem. Żona Twi'slea chciała go tylko ostatni raz zobaczyć, ale on, nie mnie sprytny od niej wpadł na pomysł, że wejdzie do jednego z worków i (ponieważ worek pod wpływem zawartości ani nie zyskuje a masie ani na kształcie) Ileena wyniesie go cichcem z więzienia. Wszystko udało się znakomicie i w ten sposób para krasnoludów uciekła z Dis, ale wszystko to jeszcze bardziej rozgniewało Dispatera, który w porywie gniewu zaatakował Thriessha. Dzięki za wszystko i wściekłości i szybkości ataku z zamku nie pozostał kamień na kamieniu. A że twi'sel zostawił w celi jedne worek, którego „zapomniał”, diabły władcy Dis spakowały cały łup do tego właśnie wora. Ech... diabeł zapomniał o jednym. Żeby wcześniej sprawdzić wór. Twi'sel postanowił zrobić na koniec na złość Dispaterowi i zostawił po sobie worek.. zaiste nieskończony... ale dlatego, że była to po prostu... niszczarka. To co zostało tam wrzucone wpadało w bezcząsteczkowy niebyt i zostawało natychmiast rozkładane na drobne atomy. I w ten sposób Władca drugiej warstwy pozbawił się olbrzymich skarbów. Wściekłość Dispatera po tym wszystkim była tak wielka, że rozesłał po sferach zabójców z jednym tylko rozkazem: zabić Twi'sela i jego żonę. A w Sigil w tym samym czasie wynalazca dołączył do Stronnictwa Doznań (które przyjęło go z otwartymi ramionami za doznanie: „Tortury samego księcia biesów”. W budynku stronnictwa był bezpieczny, chroniony przez potężnych strażników. Ale zabójcy przeniknęli tam przez portal w Karczmie Dwunastu Faktolów i musiał uciekać... No... Potem przeżył jeszcze wiele przygód i stworzył wiele przydatnych rzeczy, ale najważniejsze jest to, że rzeczone worki ( bo zrobił ich jeszcze kilka) ZOSTAWIŁ w Stronnictwie Doznań. Jako że to jego prywatna komnata to Czuciowcy nie mają tam wstępu, choć nie było go tam od dobrych paru wieków, ale gdyby znaleźć sposób by się tam dostać i zdobyć te worki... No właśnie.... Co wywnioskowaliście z tej historii? Ano, można się dowiedzieć, że w Dwunastu Faktolach jest przejście do Gmachu Czuciowców! I ja ten portal znalazłem! Mam nawet klucz... Dzięki temu przeniesiemy się do Siedziby Stronnictwa Doznań, a dokładnie do piwnic, czyli o krok od wynajmowanych siedzib członków frakcji... No, a potem będziemy musieli coś wymyślić żeby dostać się do jego pokoju i potem cichcem uciec z siedziby frakcji, bo portal potrzebuje na powrót innego klucza którego nie znam... Potem udamy się z powrotem do karczmy i omówimy nasze dalsze działania. Tak... Na dobry początek trzeba ukraść te worki, żeby potem móc spokojnie przystąpić do dalszych działań. A gdyby były jeszcze jakieś wątpliwości... - kończy z nikłym uśmieszkiem - przypominam że to JA jestem tu zleceniodawcą, a co za tym idzie koordynatorem działań. - tymi słowami zakończył swój kolejny długi monolog i zamówił kolejną kolejkę swojego trunku... Minsc spoglądał na słuchaczy badawczo, gdy jego pan opróżniał kolejne kufle...


Ostatnio zmieniony przez Chrx dnia Wto 10:19, 01 Sie 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elminster
Podróżnik
Podróżnik



Dołączył: 07 Cze 2006
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Cienista Dolina

PostWysłany: Czw 11:05, 20 Lip 2006    Temat postu:

-hmm... ponieważ jestem krasnoludem, to mugłbym się przebrać za Twi'sela, i powiedzieć tym czuciowcom że wruciłem, po swoje rzeczy. Chyba to dobry plan, jak myślicie. - muwiąc to Ulfgar, przyglądał się reszcie drużyny.
- A wy macie jakiś plan???
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Sesje Strona Główna -> Planescape Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3 ... 9, 10, 11  Następny
Strona 1 z 11

Skocz do:  

Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin